Siatkarki z Biłgoraja sprawiły sporą przykrość "fachowcom”, bo ci przewidywali, że Szóstka nie ma najmniejszych szans z MKS Łańcut.
W weekend gospodynie bez większych problemów wygrały oba spotkania: 3:1 i 3:0 i w nagrodę zagrają w turnieju finałowym, który odbędzie się w dniach 17-19 kwietnia, być może na parkiecie w Biłgoraju.
- Moim zdaniem kluczowe znaczenie miało nasze zwycięstwo w Łańcucie, bo dziewczyny uwierzyły w swoje możliwości. W sobotę i niedzielę naprawdę zagraliśmy świetne zawody. Myślę jednak, że nadal mamy możliwości, żeby w pewnych elementach się poprawić. Mam na myśli zwłaszcza przyjęcie i zagrywkę. Jak oceniam nasze szanse w turnieju finałowym? Myślę, że głównym faworytem będzie drużyna z Gdyni. Pozostałe ekipy prezentują podobny poziom i mimo że pozostałe zespoły są od nas bardziej doświadczone i mają w swoich składach siatkarki z pierwszej, a nawet PlusLigi to jest szansa, żeby powalczyć - ocenia trener Wrzeszcz.
W sobotnich zawodach spore znaczenie miał zwłaszcza pierwszy set, w którym toczyła się zażarta walka o zwycięstwo. Szóstka i MKS szły łeb w łeb, ale gospodyniom udało się wreszcie odskoczyć na dwa "oczka” i wygrały 27:25.
W kolejnej partii dominacja miejscowych nie podlegała najmniejszej dyskusji (25:18). Po trzeciej odsłonie, wygranej przez drużynę z Łańcuta do 20 wydawało się, że przyjezdne wrócą jeszcze do gry. MKS szybko został jednak sprowadzony na ziemię i musiał pogodzić się z porażką w czwartej partii (aż 25:14).
Wczoraj z kolei po dwóch setach 2:0 prowadziły zawodniczki z Biłgoraja. W trzecim popadły w małe kłopoty, bo traciły już do przeciwniczek cztery punkty. W porę jednak na parkiecie pojawiła się Sylwia Rapa i wniosła sporo ożywienia, co pozwoliło zakończyć spotkanie już w trzech partiach.