Siatkarki Szóstki Black Red White zapowiadały przed meczem z AZS AWF Warszawa, że nie zlekceważą rywala i słowa dotrzymały. Podopieczne trenera Pawła Wrzeszcza bez najmniejszych problemów rozprawiły się ze stołeczną drużyną (3:0), co spowodowało, że gospodynie sobotnich zawodów pierwszą rundę sezonu zakończyły z kompletem punktów.
– Byliśmy zdecydowanie lepsi pod każdym względem od AZS AWF. Popełniliśmy mało błędów, a do tego niemal wszystko nam wychodziło. Drobne problemy z wejściem w mecz miała jedynie Izabela Wszoła, ale jest tuż po chorobie. Szczerze mówiąc nie ma nawet sensu rozpisywanie się na temat tego spotkania, bo był to po prostu mecz bez żadnej historii – przekonuje szkoleniowiec drużyny z Biłgoraja.
W pierwszy i drugim secie miejscowe zawodniczki szybko wypracowały sobie bezpieczną przewagę i spokojnie kontrolowały przebieg boiskowych wydarzeń. W efekcie pierwsza partia zakończyła się dla nich wygraną do 14, a druga do 11.
Bardziej wyrównany przebieg miało trzecie rozdanie. Obie ekipy początkowo szły łeb w łeb. W tym momencie po stronie gospodyń na parkiecie przybywały w dużej mierze zawodniczki rezerwowe. Od stanu 9:9 wszystko zaczęło jednak wracać do normy. Szóstka zaczęła przejmować kontrolę nad setem i po raz kolejny okazała się lepsza, tym razem wygrywając 25:18.
Szóstka Black Red White Biłgoraj – AZS AWF Warszawa 3:0 (25:14, 25:11, 25:18)
Szóstka: Filipowicz, Majsjonak, Wszoła, Rauch, Banecka, Kundera, Bielecka (libero) oraz Bębenek, Solarska, Rudzka, Mordaka, Kulczyk.
Brzydko, ale zwycięsko
– Szczerze mówiąc był to jeden z naszych najgorszych meczów w tym sezonie. O dziwo udało się jednak zdobyć wszystkie trzy punkty. Wcześniej graliśmy ładnie dla oka, ale nie przynosiło nam to wielkich korzyści. Cieszy jednak wygrana i mam nadzieję, że jest to krok w dobrym kierunku – przekonuje trener Stanisław Kaniewski.
Pierwszy set przebiegał pod dyktando gospodyń, które długo prowadziły różnicą czterech, a nawet pięciu "oczek”. Wydawało się, że tomaszowianki o zwycięstwo mogą być spokojne, tymczasem kilka prostych błędów spowodowało, że rywalki wróciły do gry. Tomasovia zdołała jednak przechylić szalę na swoją korzyść i okazała się lepsza o dwa punkty (25:23).
W drugiej odsłonie emocji było nieco mniej, bo tym razem siatkarki trenera Kaniewskiego wygrały do 19. Trzecią partię "urwały” zawodniczki z Jasła. Na dodatek przyjezdne w czwartym rozdaniu prowadziły aż 9:3. Od tego momentu gospodynie zdobyły jednak aż 17 "oczek”, a ich przeciwniczki tylko pięć. Tablica wyników wskazywała, więc rezultat 20:14 na korzyść Tomasovii i ostatecznie udało im się odwrócić losy seta i wygrać spotkanie 3:1.
Kolejną dobra wiadomością dla kibiców z Tomaszowa Lubelskiego jest ponowne rozpoczęcie rozmów na temat powrotu do drużyny rozgrywającej Magdaleny Bojko.
Tomasovia Tomaszów Lubelski – MOSiR Jasło 3:1 (25:23, 25:19, 23:25, 25:15)
Tomasovia: Gęśla, Bębnik, Jabłońska, Sikora, Głaz, Styrkowiec, Gozdek (libero) oraz Domańska.