W ramach promocji siatkówki w regionie, środowe spotkanie rozegrano w hali gimnazjum w Mełgwi. Gospodarze rozpoczęli od nieco zmienionego składu.
– Nadal czekamy na certyfikat zawodnika z jego macierzystego klubu Wifamy Łódź. Mam nadzieję, że na sobotnie spotkanie ligowe ze Stalą AZS PWSZ Nysa wymagane dokumenty już do nas dotrą – tłumaczy wiceprezes Avii Roman Lis.
Pierwsze dwa sety należały do gości, którzy mieli w pamięci inauguracyjną porażkę 2:3 w Świdniku. Wicelider rozgrywek rozpoczął mocno, narzucając Avii swój styl. Świdniczanie robili, co było w ich mocy. Jednak bardziej doświadczeni rywale lepiej radzili sobie w ataku, szczelniej blokowali. Kilka punktów przewagi utrzymywało się do końca każdej z partii. Set otwarcia „żółto-niebiescy” przegrali do 22, kolejny do 20.
Siatkarze MKS chyba za szybko uwierzyli, że spotkanie zostanie łatwo wygrane w trzech partiach. W trzeciej role się odwróciły. Drużyną dyktującą warunki była Avia. Od początku beniaminek I ligi prowadził czterema, pięcioma, a nawet sześcioma punktami. I choć przyjezdni robili wszystko, aby zniwelować straty, w roli zwycięzców schodzili zawodnicy trenera Jarosza.
Czwarty set był już ostatnim w pucharowej rywalizacji z MKS. Drużyna Damiana Dacewicza prowadziła już 14:9. Z dobrej strony pokazał się Maciej Wołosz, który zmienił na przyjęciu Michała Żuka. W Avii na parkiecie, za Jakuba Peszkę, pojawił się Jakub Guz. Na niewiele się to zdało. Górą po raz trzeci byli przyjezdni, którzy wygrali 25:20, a w spotkaniu 3:1.
– Widać było, że MKS, po przegranej w lidze, za wszelką cenę chciał się zrehabilitować. Wyszedł w najsilniejszym ustawieniu. Mimo porażki nasza drużyna stawiała opór. Teraz skupimy się wyłącznie na rozgrywkach ligowych – powiedział prezes Lis.
Avia Świdnik – MKS Banimex Będzin 1:3 (22:25, 20:25, 25:18, 20:25)
Avia: Gonciarz, Peszko, Kołodziejczyk, Stępień, Szaniawski, Pawłowski, Głód (libero) oraz Guz.
Będzin: Stelmach, Król, Warda, Wójtowicz, Hunek, Żuk, Mierzejewski (libero) oraz Wołosz.