To się tak nie skończy, jakieś bramki padną - mówili w przerwie spotkania kibice Cisów.
Faworytem spotkania byli goście. Na ich korzyść przemawiała nie tylko tabela, w której plasują się znacznie wyżej od Orłów, ale też derbowa statystyka z dwóch ostatnich sezonów. Kazimierzanie przegrali w nich wszystkie ligowe potyczki z sąsiadem zza miedzy.
Ale w piątkowe popołudnie nastąpiło przełamanie. Choć tylko połowiczne, bo Orłom nie udało się zgarnąć pełnej puli punktów. Poziom meczu rozczarował. W pierwszej połowie żadna z drużyn nie stworzyła sobie czystej sytuacji strzeleckiej. Kibice na trybunach mogli więc tylko ziewać z nudów.
W drugiej odsłonie było już nieco lepiej. Gospodarze mieli dwie dobre okazje do zdobycia bramki. Pierwszą zmarnował Daniel Kubala strzelając głową nad poprzeczką, zaś drugą, na pięć min przed końcem, Michał Stolarek. 26-letni pomocnik Orłów w sytuacji sam na sam z bramkarzem Cisów strzelił wprost w niego.
Goście też nie pozostali dłużni. Szczęścia zabrakło jednak Piotrowi Grajewskiemu, który z kolei zaprzepaścił okazję sam na sam z golkiperem Orłów. - To był słaby mecz - ocenia krótko Arkadiusz Perduta, pomocnik Cisów, który nadal dochodzi do zdrowia po kontuzji i nie może grać.
W tym wszystkim warto było zwrócić uwagę na dobrze wyglądającą murawa boiska w Bochotnicy. - To zasługa naszego gospodarza obiektu, Darka Matyjaszka, który zna się na tym jak mało kto - przekonuje Robert Sulkiewicz, który prowadził spikerkę na meczu.
Orły Kazimierz - Cisy Nałęczów 0:0
Cisy: Gołębiowski - Bloch, Paluch, Winiarski, Żak, Adamczyk (65 Łubkowski), Grajewski, Plewiński, Dudek, Lenartowicz, Kamiński (75 Chudziak).
Żółte kartki: Zając, Wolszczak, D. Kubala (O) - Adamczyk (C). Sędziował: Michał Kalinowski. Widzów: 100.