SPARTKUS SZAROWOLA – TOMASOVIA 0:1 (0:1) Kamil Droździel bohaterem derbów Zamojszczyzny
Mecz, który rozegrano w Lubyczy Królewskiej obfitował w wiele niewykorzystanych sytuacji. Sam Ireneusz Baran mógł trzykrotnie skarcić bramkarza beniaminka, jednak za każdym razem brakowało mu precyzji. Napastnik Tomasovii wybitnie nie popisał się w końcówce, gdzie wyszedł sam na sam z Piotrem Waśkiewiczem i z 7 m huknął wprost w... golkipera. – Gdyby chociaż raz trafił, to uspokoiłoby naszą grę – mówi trener Kuczyński.
A decydująca o losach meczu akcja przeprowadzona została już w 14 min. Piłkę przejął Piotr Wójcik, podał do Rafała Myszkowskiego, a ten zacentrował wprost na głowę Droździela. – Niestety, ale faktem jest, że jeden moment zagapienia kosztował nas wiele – przyznaje Marian Cisło, szkoleniowiec szarowolan. Gospodarze mogli wyrównać, głównie w drugiej połowie, ale chociażby Karolowi Wagnerowi zabrakło precyzji.
– O naszej porażce zadecydowała nieskuteczność. Potrafiliśmy stworzyć sytuacje, jednak co z tego, skoro nie przyniosły one oczekiwanego rezultatu. Żałować można, że graliśmy na „ciężkim” boisku. To nieco utrudniało nam przeprowadzanie akcji. Zawodnicy na pewno będą mieli „w nogach” to spotkanie – dodaje trener Cisło.
Zwycięstwo cieszy, jednak drugie 45 min pokazało, że mamy problemy z psychiką. Prowadząc nie potrzebnie się cofamy, czym ułatwiamy grę przeciwnikowi. Na całe szczęście, tym razem rywal tego nie wykorzystał – dodaje ucieszony trener Tomasovii.
Spartakus Szarowola – Tomasovia 0:1 (0:1)
Spartakus: Waśkiewicz – Kitka (70 Bartecki), Orzechowski, Dovhoszyja (46 Leszczyński), Wagner, Martyniuk, Grela, Świderek (70 Wąsacz), Paszkiewcz, Habjan (75 Chałas), Iwanicki.
Tomasovia: Bartoszyk – Banaś, P. Chwała, Sioma, Myszkowski, Wawryca (83 Stefek), Ciećko, Stefanik, Wójcik (83 P. Chwała), Droździel (90 Zajączkowski), Baran (80 Brytan).
Żółte kartki: Kitka, Leszczyński, Bartecki, Chałas (S) – Wawryca (T). Sędziował: Kozłowski (Zamość). Widzów: 700.