Rozmowa z Bartoszem Smektałą z Fogo Unii Leszno, najlepszym Polakiem w 1. finale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów w Lublinie
- Gratulacje, udało ci się wrócić z dalekiej podróży. Na początku zawodów walczyłeś bardziej ze sobą niż z rywalami…
– Tor był równy dla wszystkich. Inni zawodnicy pokazywali, że mogą zdobywać „trójki”. To są właśnie Mistrzostwa Świata. Nie powiem, że musimy jeździć na tak wymagających torach, ale najlepsi juniorzy na świecie muszą sprawdzać się w każdych warunkach. Jeśli chodzi o mnie, to początek zawodów miałem kompletnie nieudany, bardzo się męczyłem. Zganiałem trochę winę na siebie, a nie do końca tak to wyglądało, bo ruszyło się dopiero gdy pozmienialiśmy kompletnie ustawienia. Jechałem na ustawieniach, na których nie jeździłem od dwóch lat. W życiu bym nie powiedział, że takiej zębatki będę musiał użyć. Nie szukam winy w sprzęcie, tylko w sobie – w pierwszych biegach nie potrafiłem płynnie przejechać łuku. Kiedy zmieniliśmy ustawienia, to wyglądało to całkiem inaczej.
- Te problemy dosyć dobrze było widać przy wybieraniu pól startowych w półfinałach i finale. Najpierw wszyscy sięgali bez wahania po żółty kask (czwarte pole startowe – dop. red.), a potem już tacy pewni tego wyboru nie byli…
– Ja miałem inaczej. Na początku zawodów twierdziłem, że mam trochę pecha, bo jechałem pierwszy bieg z czwartego pola, ale po lewej stronie miałem Maksa Drabika, który jeździł bardzo szybko. Potem miałem dwa razy drugie pole. W półfinale nie miałem wyboru, dostałem to, co było. Szczęście uśmiechnęło się do mnie właśnie w półfinale. To nie jest ważne, czy stajesz na podium, ważniejsze od tego są zdobycze punktowe.
- Czy to będzie wyglądało tak, jak w ubiegłym roku, że walka o zwycięstwo będzie toczyła się do ostatnich metrów?
– Po tym, co widziałem w tych zawodach, myślę, że walka o tytuł mistrza świata będzie się toczyła do ostatniego biegu. Jest wielu zawodników, którzy reprezentują bardzo dobrą formę, mają bardzo dobry sprzęt. Te Mistrzostwa Świata będą bardzo ciekawe.
- Teraz pytanie o PGE Ekstraligę. Razem z Dominikiem Kuberą (czwarty w finale IMŚJ w Lublinie – dop. red.) jesteście czołowymi juniorami ligi. Widać, że czujecie się bardzo mocni…
– Powiem nieskromnie, ale jesteśmy bardzo mocnym punktem Unii Leszno. Nasza drużyna może na nas liczyć. Jeśli chodzi o mnie, to chciałbym dorzucać trochę więcej punktów. Muszę znaleźć jeszcze tę odpowiednią formę, która towarzyszyła mi w zeszłym roku, w drugiej połowie sezonu. W tym roku trochę się męczę, być może nie do końca czuję sprzęt i nie wiem, co przekazywać moim mechanikom. Jestem optymistą, myślę, że wszystko się ułoży.