Straszne lanie zebrały w niedzielę koszykarki Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin. Akademiczki zostały zdeklasowane przez VBW Arkę Gdynia – mistrz kraju triumfował 97:50. Ciężko jest nawiązać równą walkę z rywalem, nie grając prawie w ogóle w obronie
Najpierw celna próba zza łuku, a potem hak z pola trzech sekund – lublinianki wyglądały bardzo dobrze na początku niedzielnego starcia. Nie można było tego samego powiedzieć o miejscowych, bo ich najskuteczniejsza zawodniczka – Megan Gustafson – długo uderzała głową w mur, zanim zdobyła jakiekolwiek punkty. Gdynianki pozbierały się jednak na tyle szybko, że z łatwością wyszły na prowadzenie. Swojemu byłemu zespołowi przypomniała się Morgan Bertsch, która bardzo chętnie rzucała przy każdej nadarzającej się okazji (przez cały mecz zgromadziła w sumie 26 punktów). Najmocniejszą bronią Arki były „trójki” – przy pięciu trafieniach na siedem prób wynik 27:16 dla gospodyń wcale nie dziwił. Dla podopiecznych Krzysztofa Szewczyka kiepska obrona na obwodzie to problem powracający jeszcze od czasu sparingów przedsezonowych.
O ile w kolejnej odsłonie oba zespoły szły w miarę równo, chociaż inicjatywa cały czas była po stronie Arki, to zła wiadomość nadeszła z nieco innej strony. Przy jednej z akcji w ataku ucierpiała Natasha Mack. Amerykanka od razu zasygnalizowała, że bolą ją plecy i potrzebuje zmiany. Poza boiskiem przez dłuższy czas pomagał jej klubowy fizjoterapeuta. Potem wróciła do gry, ale w tym czasie mistrzynie kraju się rozkręciły i co rusz powiększały swoją przewagę. Gdynianki dostawały się pod obręcz bez większych problemów, a największe spustoszenie siała wspomniana już wcześniej Morgan Bertsch. Do przerwy gospodynie wygrywały 57:29.
W trzeciej partii tempo spotkania wyraźnie spadło. Arka nie musiała już się zbytnio wysilać, żeby utrzymać korzystny dla siebie rezultat. Z kolei drużyna ze wschodu Polski grała zupełnie bez pomysłu. Akcje się wyraźnie nie kleiły, dlatego szkoleniowiec wysyłał na parkiet kolejne zawodniczki z ławki rezerwowych. Szpilę zespołowi ze swojego rodzinnego miasta, Lublina, wbiła też Agata Dobrowolska, trafiając „trójkę”. Jest to tym bardziej bolesne, że ta koszykarka jest w Gdyni niemal na samym końcu rotacji – to dużo mówi o tym, jak swobodnie czuł się trener Gundars Vetra. Przed decydującą odsłoną było 79:38 dla miejscowych.
Trener Krzysztof Szewczyk jasno zakomunikował, że nie wierzy w cuda, dlatego w decydującej kwarcie na parkiecie przebywały niemal wyłącznie rezerwowe, które na co dzień nie mają zbyt wiele okazji do gry w meczach o stawkę. Bardzo źle oglądało się sytuacje, kiedy gdynianki wesoło podawały sobie piłkę – trochę jak na szkolnym turnieju – i jeszcze weselej trafiały do kosza. Obrona lubelskiej drużyny w takich przypadkach smacznie spała. Jedynie pytanie, jakie się nasuwało, to czy gdynianki przekroczą barierę 100 zdobytych punktów. Arka zabawiła się z akademiczkami i w pełni zasłużenie triumfowała 97:50. W tym sezonie jeszcze żadna drużyna nie zebrała takiego lania.
===
VBW Arka Gdynia – Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin 97:50 (27:16, 30:13, 22:9, 18:12)
Pszczółka: Jakubcova 7, Mack 13, Smalls 9, Kośla 7, Stanacev – Sklepowicz 8, Mestdagh 3, Kurach 3, Trzeciak, Niedźwiedzka, Kuczyńska.
Arka: Szymkiewicz 8, Lundquist 7, Gustafson 6, Bertsch 26, Kastanek 13 – Kunek 16, Borkowska 4, Podgórna 3, Rudzka 5, Dobrowolska 7, Bernies 2.
Sędziowie: Marcin Koralewski, Tomasz Tomaszewski, Tomasz Langowski.