Wisła nie stadionie lidera nie rozegrała jakiegoś bardzo złego spotkania. Niestety, nie wykorzystała swoich sytuacji i słono za to zapłaciła. Stal Rzeszów po 30 minutach prowadziła 2:0 i takim wynikiem zakończyło się spotkanie.
Już na początku zawodów mogliśmy się przekonać, dlaczego Wisła zamiast bić się o baraże musi się skupić na walce o utrzymanie. Obie drużyny miały świetne sytuacje, ale różnica polegała na tym, że Stal potrafiła swoje wykorzystać, a goście nie. Akcje miały miejsce w siódmej minucie.
Najpierw po zagraniu z lewego skrzydła Ednilsona Dominik Banach powinien trafić do siatki. Młodzieżowiec źle trafił jednak w piłkę, ale dopadł do niej Adrian Paluchowski i wślizgiem z bliska strzelił w bramkarza. Minęło dokładnie 30 sekund i Damian Michalik zamiast podawać wzdłuż bramki wycofał piłkę na 10 metr do Bartłomieja Poczobuta, który przymierzył do siatki. I zamiast 0:1 zrobiło się 1:0.
Goście nie mieli już nic do stracenia i potrafili groźnie zaatakować. Tak, jak w 27 minucie, kiedy świetne prostopadłe podanie w pole karne gospodarzy posłał Ariel Wawszczyk. Do piłki dopadł Paluchowski, ale w sytuacji sam na sam znowu uderzył w golkipera rywali.
A to zemściło się tuż po tym, jak minęło pół godziny gry. Michalik wygrał pojedynek biegowy z Wawszczykiem, poczekał na Andreję Prokicia, a ten łatwo uwolnił się spod opieki Dominika Cheby i głową z bliska podwyższył na 2:0. A to oznaczało tak naprawdę, że jest po zawodach. W końcówce piłkarze Daniela Myśliwca powinni dobić przeciwnika. Duma Powiśla akurat grała w dziesiątkę, bo Cheba musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. Na jego pozycję, na boku obrony przeniósł się Maciej Kona. I niestety, od razu „urwał” mu się Prokić, który zamiast kończyć akcję próbował jeszcze dogrywać do Michalika, ale zrobił to niedokładnie i pierwsza połowa skończyła się „tylko” dwubramkowym prowadzeniem ekipy z Rzeszowa.
Od razu po zmianie stron trener Pawlak posłał na boisko dwóch nowych zawodników. Wisła potrafiła zdominować lidera tabeli, ale niewiele z tego wynikało, bo wynik ciągle się nie zmieniał. W 58 minucie na murawie zameldował się Emil Drozdowicz i przyjezdni grali na dwóch napastników. W 70 minucie to Stal miała jednak kolejną, świetną okazję. Bartosz Wolski strzelał dwa razy po tym, jak w szesnastce gości zrobił się porządny „kocioł”. Najpierw trafił w obrońcę, a później jego uderzenie odbił Bartłomiej Gradecki.
W kolejnych fragmentach swoje szanse mięli także puławianie, ale na tablicy zostało 2:0 i ostatecznie spotkanie w Rzeszowie zakończyło się bez niespodzianki. W następnej kolejce piłkarze trenera Pawlaka zagrają u siebie z Radunią Stężyca.
Stal Rzeszów – Wisła Puławy 2:0 (2:0)
Bramki: Poczobut (7), Prokić (31).
Stal: Kaczorowski – Polowiec, Góra, Oleksy, Głowacki, Danielewicz, Poczobut, Wolski, Michalik, Sadłocha (75 Małecki), Prokić.
Wisła: Gradecki – Cheba (46 Flak), Cyfert, Bracik, Wawszczyk, Banach (46 Ilić), Puton, Kona (86 Bartosiak), Ednilson (58 Drozdowicz), Paluchowski (75 Kondracki), Carlos Daniel.
Żółte kartki: Prokić, Polowiec (Stal).
Sędziował: Robert Marciniak (Kraków).