Kibice klubu z Lublina pewnie przecierają oczy ze zdumienia. Nie zaszła jednak żadna pomyłka. Start pokonał w niedzielę we Wrocławiu tamtejszy Śląsk 78:70 i naprawdę po 10 meczach może się pochwalić bilansem 8-2. Kapitalna w wykonaniu gości była zwłaszcza czwarta kwarta, którą wygrali 22:10.
Spotkanie było bardzo wyrównane, chociaż na pewno lepiej zawody rozpoczęli gospodarze. Śląsk zdobył pięć punktów pod rząd, a później prowadził 9:3. Po celnym rzucie Mateusza Dziemby role szybko się jednak odwróciły, bo to czerwono-czarni mieli w zapasie jedno „oczko” (11:12). Do końca pierwszej odsłony trwała zacięta walka, ale ciut lepsi okazali się miejscowi, którzy na krótką przerwę schodzili z zapasem trzech punktów.
Druga odsłona to już wyrównana walka. Raz na prowadzeniu byli jedni, a za chwilę drudzy. Żadna z ekip nie wygrywała jednak więcej, jak czterema punktami. Po 20 minutach tablica wyników wskazywała rezultat 34:33.
Trzecia część meczu nie zmieniła obrazu gry. Chociaż tym razem, to ekipa z Wrocławia częściej musiała gonić. Start w pewnym momencie odskoczył (32:47) jednak to gospodarze lepiej zakończyli tę kwartę i przed ostatnimi 10 minutami było 60:56.
W ostatniej odsłonie lublinianie zdominowali grę, a w kluczowych momentach odpowiedzialność na swoje barki brali Brynton Lemar i Kacper Borowski. Pierwszy zdobył 20, a drugi 13 punktów.
– Rywal próbował grać bardzo ofensywny basket. My przeciwstawiliśmy się cierpliwą grą, która przyniosła efekt – powiedział na antenie Polsatu Sport Roman Szymański, center Startu.
WKS Śląsk Wrocław – MKS Start Lublin 70:78 (19:16, 15:17, 26:23, 10:22)
Śląsk: Dorn 19 (1x3), Humphrey 13 (1x3), Wojciechowski 10 (2x3), Łączyński 8 (2x3), Gabiński 4 oraz Gibson 8 (2x3), Dziewa 8, Żeleźniak, Musiał 0, Jodłowski 0, Kulon 0, Chrabaszcz 0.
Start: Lemar 20 (2x3), Carter 15 (2x3), Borowski 13 (1x3), Taylor 6, Jarecki 5 (1x3) oraz Dziemba 11 (1x3), Szymański 6, Jeszke 2, B. Pelczar 0, Grochowski 0.
Sędziowali: Trawicki, Mordal i Skorek. Widzów: 2100.