Najpierw z piaseckiej podstawówki zrobiła Sorbonę. Na emeryturze kupiła starą chałupę i zaczęła budować dworek. Kiedy pierwszego dnia przewróciła ją taczka pełna kamieni, ludzie na chodniku rechotali. Wtedy też cieśle zaczęli robotę. Ale od picia flaszki. Zacisnęła zęby, zrobiła im obiad. Później grzecznie zapytała,
czy smakowało. I tylko rzuciła: albo do roboty, albo wynocha do domu. Postawili cztery ściany w cztery dni
Jest poniedziałek, 15.15. Siedzimy na pięterku dworku, bo na dole trwają imieniny. Pani Eliza w białej bluzce, zielonym żakiecie i długiej spódnicy. Od szóstej na nogach. Zrobiła najpotrzebniejsze zakupy, sprawdziła, czy obrusy na stołach są śnieżnobiałe. I koziołki pod widelce wypolerowane. Podlała kwiatki w oknach, poprawiła zazdrostki i pogłaskała magnolię, która po raz pierwszy puściła kwiaty.
Od trzeciego roku życia w Piaskach
Ale zawsze chciała być reżyserem. W piątej klasie podstawówki rozpisała na role bajkę o Kopciuszku i poszła do kina Hel, żeby wynająć salę na spektakl. Pracownicy postukali się w głowę. Reżyserem nie została. Zaczęła pracować jako nauczycielka. I wsiąkła w szkołę na 35 lat.
Lekcje historii zamieniała w teatr. Gdy realizowała temat o niepodległości, rodzice jednego z uczniów zabronili synowi zagrać Piłsudskiego. Zawyżała poziom nauki. W Piaski poszła opinia, że z podstawówki chce zrobić Sorbonę.
Pani dyrektor kupuje chałupę
1 września 1999 r. przeszła na emeryturę. Miesiąc wcześniej zadzwonił telefon, że pod Krzczonowem jest chałupa do przeniesienia. Najpierw pojechała sama. Dom bielony na biało, w środku zapiecek, w komorze stary warsztat tkacki, w pokoju święty Antoni. Wszędzie pachniało ziołami. - Wzięłam cieślę. Popukał młotkiem, oderwał tynk pod oknem, kopnął w podwaliny, zapalił papierosa i kiwnął głową, że można kupować. Wyjęła 3 tysiące z torebki. Zapłaciła.
Jak Kuncową taczka z kamieniami przewróciła
Co było najtrudniejsze? - Działkę miałam po tacie. Projekty, pozwolenia, plany. Cały korowód w urzędach. Dalej poszło jak z górki - śmieje się Eliza.
Najpierw kopara zasuwała przez 3 dni. Potem przyjechały 2 beczki z cementem i w 25 minut fundamenty pod wymarzony dworek były gotowe. - Następnego dnia przyjechał majster Jan z ekipą, żeby chałupę poskładać. Wyskoczyłam do sklepu po śniadanie, a oni już pół litra rozpili. Zacisnęłam zęby. Ugotowałam kapuśniak z grzybami. Po schabowym. I mówię grzecznie. Albo do roboty, albo wynocha do domu - opowiada Kunc.
• Co na to majster Jan?
- Zaniemówił. Nawet, swojego ulubionego "o, k....” nie powiedział. Postawili 4 ściany w 4 dni. Ani razu przy mnie nie zaklęli - dodaje.
Jak stawiała wieńcowe, majster klepnął ją po plecach z szacunkiem. Rzucił ulubione słowo - i powiedział radośnie: Jeszcze nigdy od czwartej żeśmy nie robili. Ale na wódkę szlaban, co było robić?
A nuż Kuncowej noga się powinie
- Stanęłam za garnkami. Ugotowałam jarzynową. Żeberka z cebulką. I schab w migdałach. Gotowałam, podawałam. Pierwszego dnia było kilku gości. Wchodzili. Wychodzili. Pytali czy to restauracja, czy mój dom. Odpowiadałam: Mój dom, gdzie smacznie gotuję - w oczach Elizy znów wirują iskierki radości.
Po tygodniu zrobił się zastój. Po podliczeniu zakupów i utargu zostawało jej z dnia 5 zł na czysto. Po 2 miesiącach chciała sprzedać dworek. Nie było z czego spłacać rat. Piaski wstrzymały oddech.
A nuż Kuncowej noga się powinie.
Tam skarb twój
Po roku przyjechał Piotr Bikont. Rozsmakował się w domowej kuchni. Beata Kozidrak nie mogła nasmakować się pierogów. Włodzimierz Korcz zamówił golonkę. Alicja Majewska schab w migdałach. Kiedy o Elizie Kunc napisał „Newsweek” – Piaski zaczęły się cieszyć. I zazdrościć. Na kontrolę wpadł świdnicki sanepid.
Na optymizm Elizy nie było mocnych. Przecież przyjmowała ludzi w swoim domu. A gość w dom, to Bóg w dom.
W małym dworku na skraju Piask ludzie zaczęli robić sobie imieniny. Wystawiać obrazy. Urządzać wernisaże. Koncerty. Dzwonić z trasy. I zamawiać sławne flaki. Na cielęcinie.
Recepta na sukces? – Mieć plany i marzenia. Każdego dnia zrobić krok do przodu. Uśmiechać się do ludzi. Nawet jak serce boli. Wie pan, kiedyś koleżanka ze szkoły powiedziała do mnie z pretensją: Eliza, czemu ty masz ciągle takie śmiejące oczy?
• Co pani jej powiedziała?
– Kochana, wiosna przyszła, powietrze pachnie po deszczu, magnolia mi zakwitła. Jak mogę się nie cieszyć?