Część mieszkańców Świdnika, którzy mają domy w sąsiedztwie lasu Rejkowizna, broni starych drzew przed wycinką. – To jedno z nielicznych zielonych miejsc, gdzie można wybrać się na spacer – mówi Katarzyna Jaworska. A nadleśniczy Nadleśnictwa Świdnik przypomina, że jest to las gospodarczy.
– To są płuca Adampola (najstarsza dzielnica Świdnika – red.), bez tego lasu na pewno nie będziemy mieli szans na czyste powietrze – podkreśla pani Aleksandra, mieszkająca w tej części miasta.
– Jak patrzymy na to, co się dzieje, że są wycinane stare drzewa, to gniew w nas wzbiera – przyznaje pani Katarzyna, inna mieszkanka Świdnika. – Wychowałam się w pobliżu tego lasu, później 30 lat mieszkałam za granicą. Po tych wszystkich latach las się mocno przerzedził. Tym bardziej więc serce mi się kraje, jak widzę, jak wycina się tak stare drzewa jak ten dąb – pokazuje. – A w tej chwili idą na rzeź te najcenniejsze.
Pani Katarzyna podkreśla, że las Rejkowizna jest jednym z nielicznych w sąsiedztwie Świdnika. – Ubyło też drzew w parku w pobliżu basenów. Dlatego zwłaszcza teraz, w okresie pandemii, taki las jest na wagę złota. Spaceruje tutaj naprawdę bardzo dużo osób, nie tylko stąd – zwraca uwagę nasza rozmówczyni Zapowiada, że w ich akcję będą mogły się włączyć też inne osoby mieszkające w mieście i podpisać petycję.
– Po pierwsze to jest las gospodarczy, w którym musimy wykonywać cięcia – podkreśla tymczasem Adam Kot, nadleśniczy Nadleśnictwa Świdnik. – Jesteśmy też zobligowani to wykonywania różnych czynności hodowlanych i pielęgnacyjnych. To szereg zabiegów na drzewostanie, w tym m.in. wycinanie drzew chorych w celu poprawy warunków wzrostu i rozwoju pozostałym drzewom. Co do wspomnianego dębu, to nie trzeba leśnika czy też przyrodnika, aby zauważyć, że było chore. Poza tym to i inne w podobnej kondycji drzewa, liczące 26, 28 metrów wysokości, rosły w pobliżu ogrodzenia posesji. Były lekko pochylone. Należało je usunąć ze względów bezpieczeństwa.
W sprawę zgłaszaną przez mieszkańców włączył się zastępca burmistrza Świdnika Marcin Dmowski. – Dla mieszkańców ten las pełni niejako rolę parku miejskiego, ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo z miastem – mówi Dmowski. – Z jednej strony rozumiemy argumenty pracowników Lasów Państwowych, ale z drugiej chcielibyśmy pomóc jakoś osobom interweniującym w sprawie wycinki. Wśród pojawiających się propozycji jest zamknięcie części lasu od strony miasta i stworzenie parku leśnego, czy też objęcie ochroną najbardziej wartościowych drzew.
– Co do propozycji przekształcenia części lasu w park, to obecnie nie widzę takiej prawnej możliwości. Przede wszystkim należałoby zmienić zarządcę – komentuje nadleśniczy. – Poza tym, nie wiem, czy dla drzew rosnących w lesie byłoby to lepsze rozwiązanie. Mam na myśli kwestie zapewnienia bezpieczeństwa w lesie, w którym np. gnijące drzewo czy gałęzie także pełnią swoją rolę.