PZL jest winny miastu krocie. Wczoraj coś drgnęło. Świdnik dostał niepotrzebną zakładowi nieruchomość. I teraz PZL ma mniej na sumieniu, a miasto ma na głowie dwa porośnięte krzakami place.
Dwie nieruchomości przy ulicy Metalurgicznej, to dwa place na terenie parku przemysłowego, które wyceniono na ponad 735 tys. zł.
Co miasto zamierza z nimi zrobić?
- Mamy już kilka planów w związku z tymi terenami. Możliwe, że wynajmiemy je, bądź sprzedamy Remndisowi pod bazę samochodową. W tej chwili firma wynajmuje teren w gminie Mełgiew - mówi Ryszard Sudoł, wiceburmistrz Świdnika. - A jeśli ten pomysł nie wypali, to na tym terenie będziemy mogli urządzić składowisko dla porzuconych samochodów.
Cały czas trwają negocjacje z zarządem PZL w sprawie zwrotu pozostałej części długu.
- Jest ustalony harmonogram spłaty tych należności. Ale z przykrością muszę stwierdzić, że PZL go nie realizuje w sposób zadowalający - mówi Artur Soboń, rzecznik prasowy Urzędu Miasta. - Na pewno będziemy dążyć do tego, żeby skłonić firmę do przestrzegania zawartych w tym harmonogramie terminów.
Ale może skończyć się tylko na rozmowach między Ratuszem a jego wierzycielem.
- Miasto nie zrobi nigdy żadnego kroku, który zagrozi stabilności firmy i wypłatom pensji dla pracowników. Nawet gdyby miało to być niekorzystne dla budżetu miasta - zapewnia Soboń.
Sprawa zaległości podatkowych największego zakładu w Świdniku jest dyskutowana co jakiś czas. Poprzednim razem dużo się w Świdniku mówiło na ten temat, gdy Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy nagrodziło prezesa zakładu wysoką premią. Decyzja zapadła jednogłośnie. "Za” opowiedział się też przedstawiciel miasta - Artur Soboń.