5 lutego 1982, godzina 19.30. Rozpoczyna się Dziennik Telewizyjny. W oknach świdnickich mieszkań stają włączone telewizory. Zapalają się świeczki. Ulicą Niepodległości ciągną w obie strony tysiące ludzi. Milicja jest bezradna. Takiego protestu jeszcze nikt dotąd w Polsce nie widział.
– Dowiedziałam się z poczty pantoflowej, że 5 lutego wieczorem, w porze Dziennika Telewizyjnego mieszkańcy Świdnika wyjdą ze swoich mieszkań. To był nasz pomysł na bojkot władzy – wspomina Urszula Radek, działaczka "Solidarności”. – O 19.30 wyszliśmy na ulicę.
Po obu stronach ulicy Słowińskiego (dzisiaj Niepodległości), tuż pod oknami komendy milicji, ciągnęły nieprzerwane strumienie ludzi. Milczący tłum pozdrawiał się symbolicznym ułożeniem palców w literę V. – Kilka tysięcy osób idących obok siebie. Całe rodziny, z małymi dziećmi, nawet z wózkami – mówi Radek.
W bocznych uliczkach stały bojowe samochody ZOMO. W tłumie czaili się ubecy i tajniacy. Co jakiś czas wyciągali z tłumu "spacerowicza” i wywozili za miasto. – Ale milicja była bezradna. Nasz protest był mądry, dla nas pod wieloma względami bezpieczny, a równocześnie dotknęliśmy władze do żywego – dodaje Urszula Radek.
Informacje o proteście idą w eter. Dzięki Radiu Wolna Europa o Świdniku mówi cały świat. Dziennik jest bojkotowany w kolejnych miastach. Komunistyczne władze traktują to jak policzek. 11 lutego w Świdniku, jedynym mieście w Polsce, zostaje przesunięta godzina milicyjna: z 22 na 19.
Do tego dochodzą inne restrykcje: wyłączanie prądu, odcinanie wody i telefonów. W porze głównego wydania Dziennika Telewizyjnego na ulice Świdnika wyjeżdżają bojowe samochody ZOMO, czołgi, wozy strażackie. Trwają aresztowania. Władza szykuje kolejne represje.
Ksiądz Jan Hryniewicz, duchowy autorytet świdniczan, apeluje do ludzi, by zrezygnowali z wieczornych spacerów, bo ich skutki mogą być dramatyczne. 14 lutego ‘82 mieszkańcy po raz ostatni wychodzą na ulice.
– To był bezprecedensowy wyraz protestu wobec komunistycznego reżimu, którym świdniczanie zasłynęli na cały kraj. Zostali za to uhonorowani podziemną nagrodą "Solidarności” – mówi Piotr Jankowski z Urzędu Miasta w Świdniku. – I trzeba to każdego roku przypominać młodym ludziom.