Wtorkowa wizyta jednej, mało odpowiedzialnej kobiety z powiatu ryckiego, która podejrzewała zakażenie koronawirusem, na kilkanaście godzin wyłączyła Izbę Przyjęć Wojskowego Szpitala w Dęblinie. Pacjentka została odesłana do Puław, a sama placówka przeszła gruntowną dezynfekcję.
Kobieta miała grypowe objawy, w związku z czym powiadomiła sanepid. Mimo tego, że zgodnie z przepisami, w takim przypadku nie została skierowana do zwykłego, niezakaźnego szpitala, postanowiła zadziałać na własną rękę. We wtorek, około godz. 20 pojawiła się na Izbie Przyjęć 6 Wojskowego Szpitala w Dęblinie. Lekarze nie zdecydowali o jej przyjęciu i skierowali ją do puławskiego jednoimiennego szpitala zakaźnego. Tam pobrano od niej próbki. Dyrekcja dęblińskiego SP ZOZ-u, nie czekając na wynik testu, dla bezpieczeństwa na kilkanaście godzin wstrzymała przyjmowanie nowych pacjentów.
- Od razu zarządziłem pełną dezynfekcję i zamknięcie Izby Przyjęć, o czym poinformowałem Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Uważam, że musimy dmuchać na zimne - przyznaje Wojciech Zomer, dyrektor SP ZOZ w Dęblinie.
Odkażanie i wietrzenie szpitala zakończono dopiero na drugi dzień. W środę o godz. 12, wszystko wróciło do normy.
- Nasz personel jest zabezpieczony w środki ochrony, maski, kombinezony, przyłbice, więc do wszystkich pacjentów podchodzimy tak, jak do potencjalnie zakażonych. Niestety nie był to pierwszy przypadek braku odpowiedzialności ze strony osób, którego się do nas zgłaszają. A my nie możemy ryzykować, bo jesteśmy bardzo istotną częścią systemu ochrony zdrowia w regionie - dodaje dyrektor.
Na obecność koronawirusa, jeszcze przed wtorkową wizytą mieszkanki powiatu ryckiego, zbadano niemal cały personel medyczny dęblińskiego szpitala oraz przebywających w nim pacjentów. Testy wykonał wojskowy ośrodek w Puławach. Wszystkie były negatywne.
Przypominamy, że osoby, które podejrzewają u siebie koronawirusa powinny stosować się do zaleceń miejscowych stacji sanitarno-epidemiologicznych i bezwzględnie nie udawać się samodzielnie do przychodni, czy miejscowych szpitali. Gdy zajdzie taka potrzeba - opiekę zapewnią im wyznaczone placówki, do których przywiozą je wyspecjalizowane zespoły karetek.
Tymczasem w dęblińskim szpitalu, mimo tego, że obecnie posiada on niezbędne wyposażenie w sprzęt ochrony osobistej, jego zapasy, w ocenie dyrektora, nie są wystarczające. - Najbardziej będzie brakowało nam maseczek. Wolałbym mieć ich znacznie więcej, szczególnie jeśli ilość pacjentów będzie rosła - przyznaje Zomer, licząc na nowe dostawy z Agencji Rezerw Materiałowych.