Mieszkańcy nie chcą likwidacji piekarni w Rossoszu (powiat bialski). Takie plany ma gminna spółdzielnia Samopomoc Chłopska.
– Szkoda piekarni, bo robi naprawdę świetne wypieki. Ten chleb, bułeczki, rogale, razowiec są rozchwytywane – chwali pani Agnieszka z Rossosza.
Mieszkańcy założyli na Facebooku stronę "Ratujmy piekarnię w Rossoszu". – Sama piekarnia przynosi nieduży, ale jednak zysk. W jej obronie stoją po prostu ludzie, którzy chcą żeby piekarnia w dalszym ciągu działała, ponieważ robi fantastyczne wyroby – odpowiada nam autor strony, nie chce jednak podać swojego nazwiska.
Okazuje się że w likwidacji jest cała gminna spółdzielnia. – Proces likwidacji trwa – informuje nas krótko Urszula Furmaniuk likwidator, a wcześniej członek zarządu spółdzielni. – Mamy upoważnienie od walnego zgromadzenia na sprzedaż działki łącznie z budynkiem, gdzie obecnie jest piekarnia. Ale jeszcze nie jest wystawiona na sprzedaż. Ale to jest nieuniknione – zaznacza. – O likwidacji przesądzają względy ekonomiczne. Brak jest płynności finansowej spółdzielni – dodaje Furmaniuk.
Piekarnia ma pójść pod młotek w styczniu.
Obecnie spółdzielnia ma jeszcze trzy sklepy spożywcze i właśnie piekarnię. – Ludzie nie wyobrażają sobie że może zabraknąć piekarni. Po ten chleb ustawiają się kolejki. W południe już go nie ma – mówi z kolei Mateusz Majewski, radny powiatu bialskiego i mieszkaniec gminy Rossosz. Pieczywo z Rossosza można też dostać w Łomazach czy Wisznicach.
Sekretem, jak mówią mieszkańcy, jest stara receptura. – Nie ma w nim konserwantów, ani spulchniaczy. Wszystko jest robione na naturalnym zakwasie – podkreśla Majewski. Piekarnia istnieje tu od kilkudziesięciu lat. – Odkąd dokładnie, to trzeba byłoby spytać najstarszych mieszkańców – przyznaje radny. Jego zdaniem, piekarnia nie przynosi strat. – Najpierw może należałoby coś zmienić, zrestrukturyzować. A jak likwidować, to tą gałąź, która przynosi straty– proponuje Majewski.
– Przydałby się tam dobry marketingowiec – sugerują z kolei internauci.
Mieszkańcy obawiają się, że jeżeli nieruchomość pójdzie na sprzedaż, to potencjalny kupiec nie będzie kontynuował tej tradycji. – Ale nadzieja umiera ostatnia. Ważne aby pokazać jak ważną rolę odgrywa w życiu społeczności ta piekarnia, jak ludzie ją cenią i wcale nie pójdą do Biedronki po chleb, bo takiego jak w Rossoszu nigdzie nie ma – przekonuje Mateusz Majewski.
A co na to władze gminy? – Do tej pory wspieraliśmy, jak mogliśmy działania spółdzielni. Dogadywaliśmy się w ten sposób, że za podatki które płaciła spółdzielnia, wykupywaliśmy udziały i doszło do tego że mamy ich w spółdzielni aż 80 proc. – mówi Kazimierz Weremkowicz wójt gminy.
– Ale obecnie przepisy już na taki udział gminy nie pozwalają. Owszem piekarnia jest na plusie, ale handel detaliczny ciągnie spółdzielnię w dół. Ale nie wszystko przesądzone. Być może ze sprzedaży sklepów uzbierają się środki, które pozwolą na dalsze funkcjonowanie piekarni – podkreśla wójt.