Tur Milejów wraca do siebie i będzie mógł pochwalić się jednym z najnowocześniejszych kompleksów sportowych w regionie.
Półtorej roku trwała tułaczka Tura Milejów po różnych miejscowościach, gdzie rozgrywał mecze w charakterze gospodarza. Ta przymusowa emigracja była spowodowana remontem klubowych obiektów. Teraz jednak tułaczka ma się zakończyć, bo Tur ma wiosną grać w Milejowie.
– Na 99 procent będziemy znowu grać u siebie. To ważne dla lokalnej społeczności, która chce oglądać swoich zawodników. My z kolei pragniemy dać im frajdę, bo oni, mimo że graliśmy w Biskupicach, to zawsze nas głośno wspierali. A nowy obiekt prezentuje się imponująco. Mamy piękne boisko naturalne, dwa sztuczne, w tym jedno pod balonem. Teoretycznie wiosną możemy grać nawet na zakrytym obiekcie. Ja jednak wolę, żebyśmy grali w otwartym terenie. Pod balonem trawa jest bardziej tępa, a my lubimy grać szybką piłką – przekonuje Damian Miazga, opiekun Tura.
Milejowianie pożegnali się już z Biskupicami, gdzie czuli się bardzo dobrze. W tym sezonie rozegrali tam 8 spotkań, a wygrali aż 7. Sposób na Tura w Biskupicach znaleźli tylko piłkarze MKS Ruch Ryki. Lider lubelskiej klasy okręgowej wygrał 3:0.
– To był nasz najsłabszy mecz w tym sezonie. Dobrze nam było w Biskupicach, ale cieszymy się z powrotu do Milejowa. Jakiś rozdział w funkcjonowaniu tej drużyny w ten sposób się kończy – dodaje szkoleniowiec.
Powrót do Milejowa teoretycznie zwiększa szanse Tura na wywalczenie awansu do IV ligi. Podopieczni Damiana Miazgi zimę spędzają na czwartej pozycji. Strata do lidera, Ruchu, wynosi tylko 4 pkt. Wicelider, Polesie Kock, ma nad Turem tylko 2 pkt przewagi. Przypomnijmy, że w tym sezonie drugie miejsce również może dać awans do IV ligi. Najpierw jednak będzie trzeba wygrać dwustopniowe baraże z wicemistrzami innych klas okręgowych.