We wrześniu to dyrektorzy poszczególnych szkół zdecydują, czy uczniowie będą nadal pracować zdalnie – planuje Ministerstwo Edukacji Narodowej.
W związku z epidemią koronawirusa od połowy marca do końca roku szkolnego nauczanie prowadzone było zdalnie. Tuż przed rozdaniem świadectw dowiedzieliśmy się, że we wrześniu uczniowie wrócą do ławek.
- Zrobimy wszystko, aby dzieci wróciły do szkół od września w normalnym trybie. Wszyscy zgodzimy się z tym, że nawet najlepsze i najnowocześniejsze technologie nie są w stanie zastąpić bezpośredniego kontaktu i nie stworzą przestrzeni do nawiązywania relacji oraz budowania więzi, które powstają w szkolnych murach – podkreślało w specjalnym komunikacie MEN.
Minister edukacji, Dariusz Piontkowski przyznał w wywiadzie dla portalu Gazeta Prawna, że ostateczna decyzja zapadnie pod koniec wakacji po konsultacjach z głównym inspektorem sanitarnym i ministrem zdrowia. Nawet jeśli dzieci wrócą do szkół, dyrektorzy poszczególnych placówek będą mogli jednak w każdej chwili zdecydować, że wracają do nauczania zdalnego.
- Chcemy takie rozwiązanie wprowadzić. Prawdopodobnie to dyrektor będzie miał możliwość przechodzenia na kształcenie zdalne w sytuacji zagrożenia epidemicznego w poszczególnych placówkach. Dziś minister edukacji może zawiesić funkcjonowanie szkół na terenie całego kraju, województwa, gminy lub powiatu, ale jednej szkoły lub klasy już nie. Dlatego stworzymy przepisy, które pozwolą dyrektorowi przejść na zdalne nauczanie, jeśli dojdzie do sytuacji nadzwyczajnej, np. zakażenia, powodzi, zerwania dachu – mówi Piontkowski w GDP. Zdalne nauczanie mogłoby być prowadzone także wtedy gdy uczniowie z powodu dłuższej choroby przez kilka tygodni pozostają w domach.
Dyrektorzy lubelskich szkół, których poprosiliśmy o skomentowanie przygotowywanych, zmian nie chcą się do nich odnosić. Środowisko, jak w większości przypadków, jest jednak podzielone.
- Zobaczymy, co będzie ostatecznie uchwalone – ucina jeden z dyrektorów. – Generalnie to jednak dobry kierunek, bo dający nam większą autonomię. Gdyby okazało się np. że któryś z nauczycieli lub uczniów ma Covid-19 reszta mogłaby już na drugi dzień zostać w domach i żeby nie tracić czasu, rozpocząć zdalne nauczanie. W ten sposób dzięki natychmiastowej reakcji moglibyśmy bez opóźnień realizować podstawę programową.
- To zrzucanie odpowiedzialności na dyrektorów szkół – uważa inny rozmówca. – Zawsze ktoś będzie niezadowolony, czy zdecyduje się o wprowadzeniu zdalnej nauki, czy nie. Uważam, że takie decyzje powinny zapadać na poziomie organu prowadzącego szkoły. To także byłyby szybko podejmowane decyzje, ale jednak niebudzące żadnych wątpliwości.
Nauczyciele z Lublina do prowadzenia zdalnego nauczania we wrześniu będą dobrze przygotowani. Przez ostatnie dwa tygodnie wakacji będą uczyć się (najprawdopodobniej zdalnie) tego, jak zajęcia zdalne powinny być prowadzone i jakie narzędzia powinny być do tego używane.
– Mamy nadzieję, że te działania zostaną dla naszych nauczycieli teorią, której nie będą musieli wykorzystywać w praktyce – podkreśla jednak Mariusz Banach, zastępca prezydenta Lublina ds. Oświaty i Wychowania.