Mieszkańcy ulic Dzierżawnej i Wapiennej w Lublinie skarżą się na zalane posesje. Winią za to elektrownię wodną, działającą przy pobliskim jazie na Bystrzycy. Inwestor winą obarcza mieszkańców, którzy jego zdaniem wylewają do rzeki nieczystości
O problemie poinformowała Lidia Kasprzak-Chachaj, przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Za Cukrownią. Do naszej redakcji przesłała zdjęcia, na których widać wyraźnie podniesiony poziom wody na rzece na wysokości elektrowni.
– Ludzie mają zalane piwnice, gdzie teoretycznie panuje susza, woda nie ma jak wsiąknąć, bo teren jest nasiąknięty jak gąbka. Przepusty są zamknięte od kilku miesięcy, nawet jak są burze nikt ich nie otwiera. Woda opadowa z rejonu ulic Dzierżawnej i Wapiennej nie ma jak spłynąć, stoi w rowach melioracyjnych. To stwarza zagrożenia powodziowe dla pobliskich terenów – twierdzi Kasprzak-Chachaj.
Okoliczni mieszkańcy od dawna sprzeciwiali się budowie elektrowni. Teraz – jak przekonują – ich obawy się potwierdzają.
– W garażu mam wodę, to samo jest u sąsiada. Nigdy wcześniej się to nie zdarzało. Do tego dochodzi hałas. Mieszkam przy samej rzece i szum turbiny słychać bez przerwy – mówi Mariola Kołtun z ul. Dzierżawnej.
Pozwolenie na budowę i uruchomienie elektrowni osiem lat temu, po długich staraniach, dostała lubelska spółka Hydrowatt. Po rozpoczęciu piętrzenia wody pojawiły się pierwsze skargi od mieszkańców, a Zarząd Zlewni w Zamościu stwierdził, że dreny, mające zabezpieczać okoliczne budynki przed zalewaniem, zostały przez inwestora wykonane nieprawidłowo i cofnął pozwolenie. Później decyzję utrzymał w mocy Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej. Spółka zaskarżyła ją do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który przyznał jej rację i nakazał przeprowadzić postępowanie od nowa. Cała procedura ponownie ruszyła w czerwcu i na razie nie zanosi się na szybki finał.
Formalnie Hydrowatt wciąż może prowadzić prace na rzece.
Po sygnale od przewodniczącej zarządu dzielnicy, na miejscu byli pracownicy RZGW w Lublinie.
– Potwierdzili, że ma tam miejsce piętrzenie wody, ale nie stwierdzili żadnych uchybień – informuje Jarosław Kowalczyk, rzecznik prasowy instytucji.
Przedstawiciel firmy twierdzi, że jego inwestycja nie powoduje żadnego zagrożenia dla pobliskich posesji. Winą za taki stan rzeczy obarcza mieszkańców, którzy – jego zdaniem – odprowadzają do Bystrzycy ścieki z przydomowych szamb.
– Zgłaszaliśmy to od dawna do wszystkich możliwych instytucji i do tej pory nikt nic z tym nie zrobił. Mieszkańcy protestują przeciwko elektrowni, dlatego że piętrzenie wody uwidacznia fakt wylewania nieczystości do rzeki – twierdzi Dariusz Przebirowski z firmy Hydrowatt.
– Żadne takie sygnały do nas nie docierały – odpowiada rzecznik RZGW.