Zamiast plażowiczów dziesiątki czarnych worków zaścielają brzegi jeziora Glinki w Powiecie włodawskim. To efekt trwającej od ponad tygodnia akcji wyławiania martwych ryb z jeziora. – Jeszcze nigdy nie było tak źle – mówi starosta włodawski Andrzej Romańczuk.
– Jest bardzo ciepło, ryby masowo gniją na brzegach i w trzcinach. A Wody Polskie nie mogą się dogadać z PZW, kto ma się tym zająć – denerwuje się starosta Romańczuk.
– To prawdziwa klęska. Wziąłem specjalnie urlop i przyjechałem pomagać wydobywać martwe ryby z wody – mówi Tomasz Forysiuk z Lublina. – Wciąż pada, jest bardzo gorąco. Wszystko dookoła gnije. Jak się szybko coś nie zmieni, to będziemy tu mieli epidemię.
Opadła już woda we wpływającej do Glinek rzece Tarasieńce. W ten sposób mniej zanieczyszczeń spłukanych łąk i brzegów rzeki, która w ubiegłym tygodniu wystąpiła z brzegów, trafia do jeziora. Spółka Wodno-Ściekowa „Jezioro Białe – Glinki” od początku tygodnia wznowiła odbiór ścieków i uruchomiła pompownie. Jest też woda w kranach.
Wodę oczyszczają wolontariusze, pracownicy gminy i powiatu. Starosta poprosił o pomoc terytorialsów. A póki co pomocy nie otrzymał.
– Jeżeli chodzi o sytuację kryzysową, musi być zachowana określona droga służbowa. Jeżeli Minister Obrony Narodowej wyda zgodę na użycie wojsk 2. Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej w trybie reagowania kryzysowego to będziemy realizować zadanie, natomiast na dzisiaj takiej decyzji Ministra nie ma – odpowiada kpt. Damian Stanula, oficer prasowy 2 Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej. – Niemniej jednak jesteśmy gotowi na działania, mamy odpowiednie siły i środki.
Czarnych worków z gnijącymi rybami ciągle przybywa. Muszą być szybko zutylizowane, a to kosztuje, i to nie mało, bo 2,50 za kilogram. Ktoś musi wystawić zlecenie, ktoś musi opłacić fakturę. A chętnych brak.
– Mieliśmy spotkanie z Wodami Polskimi władającymi jeziorem, a dzierżawcą, czyli Polskim Związkiem Wędkarskim – mówi starosta Andrzej Romańczuk. – Chętnych do zajęcia się sprawą nie było. Wobec tego wysłaliśmy do wojewody pismo.
„W celu zapobieżenia poważnym niebezpieczeństwom dla ludzi i środowiska, starosta włodawski zlecił wykonanie usługi usunięcia i utylizacji padłych ryb. Jednocześnie informuję, że kosztami ww. usługi zostanie obciążone Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie” – pisze gmina Włodawa do wojewody.
Tymczasem z jeziora Glinki nadal na brzegi woda wyrzuca śnięte ryby. Na szczęście jest ich coraz mniej.