– To miasto umiera – nie mają wątpliwości właściciele sklepów i lokali usługowych. Najpierw we Włodawie ogłoszono stan wyjątkowy, potem czasowy zakaz przebywania, więc od miesięcy tutejsi przedsiębiorcy liczą straty. Burmistrz w liście do premiera wylicza, ilu z nich już zamknęło działalność. I błaga rząd o pomoc.
Po kilkunastu miesiącach pandemii i związanych z tym lockdownach wielu włodawskich przedsiębiorców utrzymujących się dzięki zjeżdżającym na jez. Białe turystom, liczyło na powrót lepszych czasów. Ale przyszedł wrzesień, a wraz z nim stan wyjątkowy. Strefa objęła ponad 170 miejscowości w pasie przygranicznym na terenie województw podlaskiego i lubelskiego. Włodawa jako jedyne miasto w całości znalazła się na terenie objętym obostrzeniami. Stan wyjątkowy trwał trzy miesiące, ale obostrzenia pozostały do dziś. Obecnie obowiązuje tu „czasowy zakaz przebywania”.
Do miasta można wjechać, ale na rogatkach czekają policyjne patrole, które proszą o okazanie dowodów osobistych i pytają o cel podróży. My, by móc zrealizować dziennikarski materiał, musieliśmy uzyskać zgodę od Straży Granicznej.
„Może być wręcz dramatycznie”
– Włodawa stanęła całkowicie. Jest o wiele mniej ludzi niż zazwyczaj. W ogóle nie ma turystów, miasto omijają też mieszkańcy okolicznych gmin, którzy chcą uniknąć tych wszystkich kontroli i pytań o to, dokąd, po co i dlaczego jadą. Wolą pojechać na zakupy gdzie indziej – mówi burmistrz Wiesław Muszyński. – Obawiam się, że taki stan potrwa co najmniej do końca czerwca. Jeśli miałoby to być wydłużone w okresie wakacyjnym, to może być wręcz dramatycznie.
Rządowe rekompensaty objęły tylko przedstawicieli niektórych branż. Na wsparcie mogły liczyć osoby prowadzące działalność hotelarską i gastronomiczną, organizatorzy turystyki czy właściciele firm zajmujących się dzierżawą i wypożyczaniem sprzętu rekreacyjnego. Wielu mniejszych przedsiębiorców, którzy część swoich dochodów generowali także dzięki turystom, zostało bez żadnej pomocy. O to, by nie zostawiać ich samych sobie, burmistrz zaapelował w liście do premiera.
„Dobrym rozwiązaniem byłoby objęcie wsparciem wszystkich mikro, małych i średnich przedsiębiorców, u których wystąpi spadek dochodów na skutek ograniczeń wynikających ze stanu wyjątkowego na wzór tarcz antykryzysowych” – napisał 11 lutego Muszyński do Mateusza Morawieckiego.
Umierające miasto
Wczoraj pojechaliśmy do Włodawy.
– Jest beznadziejnie, umierające miasto. Obroty spadły prawie do zera. Pracuję po cztery godziny dziennie, bo nie ma sensu bezczynnie siedzieć, układać pasjansa, czytać książkę i czekać, aż ktoś przyjdzie – mówi Grażyna Hawryszczak, która przy Rynku prowadzi punkt xero i sklep wielobranżowy.
Na witrynie powiesiła kartkę „sprzedam firmę”, ale chętnych na razie nie ma. Podobnie jak klientów.
– Dzisiaj przed wami (rozmawiamy ok. godz. 13 – przyp. aut) przyszły dwie osoby coś wydrukować. Wcześniej było inaczej. Mam szeroką działalność, bo sprzedaję pieczątki, ale też upominki i pamiątki, prowadziłam tu punkt informacji turystycznej. Dziś już nie ma dla kogo.
W pobliskiej kawiarni podobne nastroje.
– Otworzyłam o godz. 10. Poza dostawcą przyszliście tylko wy. Jakoś funkcjonujemy, ale jest ciężko. Cieszę się, że możemy liczyć na stałych gości. Ale jeśli obecna sytuacja się przedłuży, to boję się o przyszłość – przyznaje Katarzyna Walczuk, właścicielka lokalu.
Walczuk może liczyć na rządową rekompensatę. – Złożyłam wniosek i czekam na pieniądze. W jakimś stopniu to pomoże, ale nie wiem, czy zrównoważy wszystkie straty – dodaje restauratorka.
Do wynajęcia
– Nawet nie wystawiam całego towaru, bo nie ma dla kogo. Centralne już dawno wyłączyłem, żeby nie dokładać do interesu. Przychodzą starsze osoby, ktoś kupi ziemniaki, marchew, kilo jabłek. I tyle. Szkoda gadać, trzeba to zamknąć i o tym nie myśleć – słyszymy od właściciela warzywniaka w jednej z bocznych uliczek w centrum.
Straty liczą także właściciele zakładów usługowych.
– W porównaniu do ubiegłego roku obroty spadły co najmniej o 30 proc. Owszem, miejscowi przychodzą się strzyc, ale wiele osób z pobliskich miejscowości boi się tu przyjeżdżać w obawie, że natkną się na wojsko – mówi pani Anna, właścicielka salonu fryzjerskiego. – Żal patrzeć na to, co się dzieje. Kiedyś wszystko tu tętniło życiem. A teraz? To wygląda jak wymarły świat. Proszę zobaczyć, co drugi lokal jest do wynajęcia.
60 firm już nie ma
Ogłoszenia o wolnych lokalach są w wielu miejscach w centrum. Od września w mieście zamknięto ponad 60 działalności gospodarczych. Głównie były to małe sklepy i lokale usługowe.
– Klientów było tak mało, że wielu osobom nie wystarczało na wszystkie opłaty. Jeśli ktoś ma własny lokal, to jeszcze jest w stanie przetrwać. Ale jeśli w grę wchodzi wynajem to jest już problem – przyznaje burmistrz Włodawy.
Czego Wiesław Muszyński oczekuje od szefa rządu?
– Liczę, że uda mi się spotkać z panem premierem. Chciałbym zasugerować, by w przypadku takiego miasta jak nasze, zmniejszyć strefę objętą obostrzeniami do jednego kilometra wzdłuż granicy. Wtedy nie można byłoby przedostać się w okolice Bugu i to byłoby zasadne. Ale zdecydowana większość miasta mogłaby normalnie funkcjonować.
Wczoraj poprosiliśmy Kancelarię Prezesa Rady Ministrów o komentarz do apelu włodawskiego samorządowca. Zapytaliśmy też o to, czy rozważane jest rozszerzenie rekompensat dla przedsiębiorców o przedstawicieli innych branż. Czekamy na odpowiedź.