Wcześniej dzik, sarna, teraz kaczka. Pani Anna spod Kodnia widziała na własne oczy martwe zwierzęta zaplątane w zasieki z drutu kolczastego nad Bugiem. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska interweniowała w tej sprawie w Straży Granicznej. Na razie bez skutku.
– Mieszkamy nad samym Bugiem. Kilka dni temu zobaczyliśmy martwą kaczkę zaplątaną w zasiekach. A tydzień temu sąsiad próbował ratować żyjącą jeszcze łanię. Zwierzę męczyło się strasznie, nie przeżyło. Podobny los spotkał też dzika – opowiada pan Tadeusz. I przesyła nam zdjęcie martwej kaczki powieszonej na zasiekach, które zrobiła jego żona Anna.
Wojsko rozpoczęło montowanie koncertiny w grudniu. Miała odstraszać migrantów przed nielegalnym przekroczeniem granicy. Naukowcy alarmowali, że drut żyletkowy jest dla zwierząt śmiertelną pułapką. Nikt ich jednak nie słuchał.
Kilka próśb o pismo
Pod koniec stycznia apel do Komendanta Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w Chełmie wystosowała też Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Lublinie. Po kilku naszych prośbach o wgląd w to pismo, w końcu nam je udostępniła.
24 stycznia dyrektor RDOŚ Arkadiusz Iwaniuk napisał do komendanta NOSG „(…) zachodzi realna obawa, że zasieki zostaną zalane, a na niektórych odcinkach rzeki przemieszczone”. Dyrektor i nie ma wątpliwości, że zasieki to „śmiertelne zagrozenie” dla łosi, jeleni czy dzików. Na koniec sugeruje, że „przed zbliżającym się wysokim wezbraniem konieczne wydaje się zdemontowanie zasieków”.
Po tym co już wiedzieli Anna i Tadeusz uważają, że z drutem żyletkowym żadne zwierzę nie ma szans na przeżycie. – Ciężko im się z tego wyrwać, mogą się tylko wykrwawić. To gorsze niż wnyki – stwierdzają.
Anna Michalska, rzeczniczka Straży Granicznej informuje, że pismo z RDOŚ przekazane zostało do Wojska Polskiego. – Proszę wszelkie pytania w sprawie ogrodzenia na rzece Bug kierować do nich – ucina.
W czwartek wydział prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej nie był w stanie odpowiedzieć, gdzie dokładnie trafiło pismo i czy apel dyrektora będzie wzięty pod uwagę.
Wcześniej, MON tłumaczyło nam, że zapora „nie jest rozstawiana na całym odcinku granicznym rzeki, a tylko w miejscach występowania spłyceń, gdzie relatywnie łatwo można przekraczać granicę wpław”.
Z komunikatów Straży Granicznej wynika jednak, że bardzo niewiele jest prób nielegalnego przekroczenia polsko-białoruskiej granicy właśnie na Bugu. Resort obrony utrzymuje jednocześnie, że zasieki są „tymczasowe”.
– Nie są przymocowane na stałe do podłoża i w przypadku zaistnienia okoliczności o charakterze naturalnym, na przykład wiosennego wezbrania rzeki, strona wojskowa, w zależności od potrzeb, dokona ich przesunięcia lub demontażu – słyszymy w MON.