Już fruwa w wolierze, czuje się coraz lepiej. Takie są wieści z Poleskiego Parku Narodowego gdzie do zdrowia wraca bielik. Ptak znaleziony w bardzo ciężkim stanie był leczony w Lublinie
Młody ptak z oznakami bardzo silnego zatrucia trafił w zeszłym tygodniu do lubelskiej Fundacji Epicrates z którą skontaktowali się pracownicy Poleskiego Parku Narodowego. Bielika znalazł jeden z leśniczych.
Szybka pomoc i zabiegi weterynarzy dały rezultaty.
- Już fruwa po wolierze, a trafił do największej. Jest głównie na rybnej diecie, ona jest dla bielika najlepsza. Dostaje ryby, które odławiamy z naszego stawu. Obserwujemy go, jeśli będzie się dobrze czuł, zostanie wypuszczony na wolność. Trudno powiedzieć kiedy. Myślę, że jeszcze ten tydzień u nas będzie – ocenia Radosław Olszewski, kierownik Ośrodka Hodowli Zwierząt Poleskiego Parku Narodowego, który zajmuje się Ośrodkiem Rehabilitacji Zwierząt PPN. To tu trafił uratowany bielik.
- Na terenie parku i w przyległych rejonach jest kilka par lęgowych bielików. Ten jest „nasz”, jest obrączkowany przez ornitologów. Tak powinna wyglądać nasza praca. Do ośrodka trafiają zwierzęta, które po rehabilitacji wracają na wolność. Nie zawsze to możliwe. Mamy dużo nielotów, ptaków, które mają uszkodzone skrzydła i aż do końca życia będą u nas. Najwięcej jest bocianów, nazbierałem ich przez te kilka lat. Ale są i puszczyki, krogulec, myszołów – wylicza Radosław Olszewski i dodaje, że rekonwalescent bielik mieszka w swojej wolierze sam.
Surowica krwi zatrutego ptaka trafiła do Państwowego Instytutu Weterynarii do Puław do badania. Powinny wyjaśnić przyczynę zatrucia będącego pod ochroną bielika. Wyników jeszcze nie ma.
Bielik, błędnie brany za orła, należy do myszołowów. Jest największym ptakiem szponiastym północnej Europy. Rozpiętość skrzydeł dorosłej samicy to ponad 2 metry. Bieliki mogą żyć 30-40 lat. (za natura.wm.pl)