- Po 16 latach piastowania tego zaszczytnego urzędu przyszedł czas na zmiany. W najbliższych wyborach nie będę kandydować na burmistrza - mówi Teodor Kosiarski, burmistrz Łęcznej
Rozmowa z Teodorem Kosiarskim, burmistrzem Łęcznej od 16 lat
• Zacznijmy od gorącego tematu. Miejscowy bloger Łukasz Siegieda rozpowszechnia informacje, że stracił pan prawo jazdy za przekroczenie prędkości i mimo to nadal siada pan za kierownicą…
– To kampania oszczerstw, kłamstw i obrażania od wielu lat powadzona przez Siegiedę. Od dziennikarza innej gazety usłyszałem, że miałem jechać pod wpływem alkoholu. Nigdy nie zapłaciłem mandatu za przekroczenie prędkości, nigdy nie miałem zatrzymanego prawa jazdy. Mam ten dokument i jeżdżę zgodnie z literą prawa. Rozważam drogę sądową, bo takie pomówienia nie mają związku z normalną kampanią wyborczą, ale trochę szkoda mi czasu na takiego osobnika.
• Czy stanie pan do wyścigu o urząd burmistrza Łęcznej?
– Od kilku tygodni wiele osób zadaje mi takie pytanie. Ludzie zatrzymują mnie na ulicy, bo chcą wiedzieć czy będę kandydował. Ale po 16 latach piastowania tego zaszczytnego urzędu przyszedł czas na zmiany. W najbliższych wyborach nie będę kandydować na burmistrza. Czas na nowe wyzwanie. Będę starał się o mandat radnego powiatowego.
• 16 lat to dużo czasu. Co pan po sobie zostawi?
– Łęczna zmieniła się kapitalnie. Proszę pokazać na Lubelszczyźnie miejscowość wielkości naszego miasta, w której każda szkoła ma nowe boisko, jest skate park, tyrolka, pumptrack, miasteczko ruchu drogowego, kończy się program gruntownych remontów w placówkach oświatowych, 90 proc. ulic w mieście oraz na terenach wiejskich ma nową nawierzchnię, powstaje miejski park na Podzamczu. Rozpoczęty jest program rewitalizacji Starego Miasta. Może my, mieszkańcy, nie dostrzegamy tych zmian, ale przyjezdni, np. ze Śląska, znajomi jeszcze z czasów kopalni, są zdumieni postępem. Myślę, że te moje cztery kadencje to lepsza, nowa Łęczna, piękniejsza i przyjazna mieszkańcom. Nie powiem, aby mnie nie korciło... Trzeba jednak wiedzieć kiedy zejść ze sceny.
• A czego nie udało się zrobić?
– Zabrakło mi czasu na dokończenie rewitalizacji Starego Miasta. Wiem, że ludzie czekają na tę inwestycję. Procedury jednak trwają. Czekamy na rozstrzygnięcie w konkursie, w którym złożyliśmy dokumenty na 10-milionową dotację. Oczywiście niezbędne są pewne inwestycje drogowe, remont basenu, ale te zadania pozostawię moim następcom.
• Skoro mowa o następcach, to o fotel burmistrza będzie ubiegać się trzech kandydatów. Jak pan ich ocenia?
– Użyję trzystopniowej skali. Kandydat bardzo dobry to Leszek Włodarski, mój obecny zastępca. Od trzech lat wdrażałem go w sprawy miasta i procedury działania. Ma dużą wiedzę, potrafi sprawnie zarządzać, a przede wszystkim to łęcznianin zaangażowany w sprawy naszego miasta. Kandydat dobry, to Piotr Winiarski, doświadczony samorządowiec. Trzeci, to Mariusz Fijałkowski, szkoda słów, a przede wszystkim szkoda naszego miasta. Ten radny od 8 lat pokazuje, że poza jego prywatnym interesem i ambicjami nic więcej sobą nie reprezentuje. Cała jego kampania prowadzona jest na zasadzie krytykowania i zakłamywania rzeczywistości. A jak sprawny intelektualnie jest to kandydat, to najlepiej świadczy złożony przez niego projekt uchwały śmieciowej. Fijałkowski wymyślił to tak, że mieszkańcy bloku, w którym mieszka 100 rodzin, łącznie płaciliby za wywóz śmieci tyle, co 4-osobowa rodzina z domku jednorodzinnym. To gotowa recepta na bankructwo miasta. Fijałkowski zapewnia też, że obniży podatki, ale w ostatnim roku głosował za stawkami, które obowiązują obecnie. Obiecać można wszytko, łącznie z kosmodromem na Pasterniku. Tylko ile te obietnice są warte?