Iskrzy między kandydatami Platformy Obywatelskiej w wyborach do sejmiku województwa lubelskiego. Poszło o propozycję Krzysztofa Komorskiego budowy tężni solankowych w dzielnicach Lublina.
Bożena Lisowska to obecna radna, która w sejmiku zajmuje się m.in. ekologią i przygotowaniem tzw. uchwały antysmogowej dla regionu. W jesiennych wyborach ubiega się o reelekcję z drugiego miejsca na liście Koalicji Obywatelskiej w Lublinie. Z tej samej listy, z piątej pozycji, startuje Krzysztof Komorski, zastępca prezydenta Lublina. W środę przedstawił swój program wyborczy, w którym zapowiada m.in. budowę tężni solankowych w lubelskich parkach i wąwozach.
I właśnie ten pomysł skrytykowała Lisowska, która na swoim profilu na Facebooku napisała: „Proponuję Panu zejść na ziemię! I zanim zainwestujemy w tężnię zwalczmy niską emisję czyli smog”.
Po kilkunastu godzinach wpis został usunięty. – Zostałam o to poproszona w związku z zainteresowaniem mediów –przyznaje Lisowska. I dodaje: – Nie chodziło mi o krytykę. Prosiłam o to, aby koncentrować się na sprawach ważnych. Priorytetem moim, i mam nadzieję wielu radnych jest to, żeby walczyć ze smogiem. Tężnie w dzielnicach to nie jest zadanie dla radnego sejmiku. Pisanie, że mieszkańcom zapewni to świeże powietrze jest w wielkim dysonansie z tym, z czym my jako radni powinniśmy się uporać.
– Pani radna dała się ponieść emocjom. Jestem otwarty na krytykę, także tę nieprzemyślaną. Bo tężnie nie mają służyć do walki ze smogiem, tylko do dbania o ochronę górnych dróg oddechowych – odpowiada Krzysztof Komorski. – Trwa kampania wyborcza, więc lepiej wstać od komputera i więcej rozmawiać z wyborcami na ulicy – radzi swojej koleżance z listy.
Emocjonalny komentarz radnej krytykują też członkowie lubelskiej PO.
– Jeżeli chcemy wygrać wybory, wizerunek na zewnątrz musi być spójny. Jaki sygnał dajemy wyborcom, jeśli we własnych szeregach będziemy się w taki sposób boksować? – komentuje jeden z działaczy.
– Nasi członkowie mogą jasno wyrażać swoje poglądy, nie ma żadnej dyscypliny partyjnej. Ale wolałbym, żeby te poglądy były wyrażane w cztery oczy, a nie przez media społecznościowe – mówi Krzysztof Grabczuk, wicemarszałek województwa i wiceprzewodniczący lubelskiej Platformy. Dodaje, że nie zamierza wyciągać żadnych konsekwencji wobec autorki niefortunnego wpisu. – Jeśli on zniknął, to znaczy, że najprawdopodobniej państwo do siebie zadzwonili i sprawę wyjaśnili.