• Mam w ręku twoją ostatnią książkę „Wyspiański. Dopóki starczy życia”. Po premierze pierwszej ksiązki mówiłaś, że nie jesteś jeszcze pisarką. Po dwóch już nią jesteś?
- Myślę, że nie ma znaczenia, czy nazwę siebie pisarką, czy nie. Pewnie jeszcze długo pytania w stylu „o czym jest twoja książka”, albo „czym się zajmujesz” będą mnie onieśmielać. Tak naprawdę chodzi o to, żeby robić to, co się kocha i nie tracić przy tym gruntu pod nogami. Ja na pytanie „czym się zajmujesz” odpowiadam zwykle tak niejasno i nieskładnie, że nowo poznane osoby biorą mnie za bezrobotną, która szuka pracy.
• Pisanie książki to praca na pełny etat?
- Jak książka „idzie”, to jest świetnie. Na wszystko patrzy się z optymizmem, snuje plany, układa wątki. Jak „nie idzie”, to jest psychoza, a domownicy schodzą z drogi.