Karol M. wszedł do kancelarii komorniczej, w której windykowano jego alimentacyjne długi. Był agresywny, ale dał się „wyrzucić”. Potem próbował dostać się do kolejnej i zaatakował przechodnia. Zanim odnalazła go wezwana na miejsce policja, wyciągnął nóż i zabił
Łuków. Piątek, 18 listopada. Po godz. 12. Karol M. wchodzi do jednej z łukowskich kancelarii komorniczych. Nieoficjalnie mówi się, że to tam prowadzona jest sprawa dotycząca tego, że nie płaci alimentów. Krzyczy i jest agresywny. Pracownikom biura udaje się go jednak z pomieszczenia wyrzucić. Przed nosem zamykają mu ciężkie drzwi, których agresorowi nie udaje się sforsować.
42-latek idzie do drugiej kancelarii. Tam kontrahenci nie mają bezpośredniego kontaktu z pracownikami. Od sekretariatu oddziela ich wysoka lada, na której stoi przesłona z pleksy. Zanim Karol M. do niej podchodzi jeden z pracowników, wystraszonych jego krzykiem, zamyka drzwi. Mężczyzna tłucze więc tylko pięściami w plastik i rozrzuca dokumenty leżące w niewysokim „okienku.” Pracownicy każą mu natychmiast wyjść. Grożą, że jeśli tego nie zrobi, wezwą policję.
>>Szokujące szczegóły zabójstwa komornik z Łukowa. Karol M. zadał jej aż 40 ciosów nożem!<<
Karol M. wychodzi, idzie w kierunku położonej kilkaset metrów dalej kolejnej kancelarii. Po drodze napotyka kurierkę. Wymierza jej cios pięścią w rękę, opluwa, mówi „Idź k… stąd, bo cię zabiję”. Kobieta ucieka i wzywa policję. Zanim na miejsce dojeżdża radiowóz rozlega się wołanie o pomoc.
40 ciosów nożem
– W Łukowie są cztery kancelarie komornicze. Mężczyzna był najpierw w dwóch. Potem poszedł w kierunku trzeciej. Nie wiemy, czy chciał tam wejść. Przypuszczamy, że panią komornik zauważył na ulicy, gdy wracała z czynności w terenie. Musiał ją rozpoznać, bo w tym roku figurował jako dłużnik jej kancelarii. Z tego co wiem, to dług został wyegzekwowany, a postępowanie zostało zakończone – słyszymy od osoby proszącej o zachowanie anonimowości.
Mówi się, że Karol M. wszedł za komornik od razu do jej gabinetu. Tam zadał jej 40 ciosów nożem. Kobietę próbował ocalić jej 32-letni pracownik. Agresor rzucił się także na niego i ranił, m.in. w przedramię i skroń. W tym czasie trzy pracujące w kancelarii kobiety wybiegły na dwór i zaczęły wzywać ratunku. Niemal natychmiast do biura pobiegli policjanci, zaalarmowani przez kurierkę. Agresor rzucił się z nożem na policjanta, który próbował go zatrzymać.
– Jeden z mundurowych użył wobec niego broni służbowej, postrzelony mężczyzna został przewieziony do szpitala – informuje aspirant sztabowy Marcin Józwik, z Komendy Powiatowej Policji w Łukowie.
Motywy zasługują na potępienie
Do szpitala trafiły też dwie ofiary Karola M. Stan 32-latka jest dobry. Pani komornik, mimo długiej reanimacji, zmarła. Długo trwała też podobno operacja zranionego agresora. Mężczyzna już w niedzielę mógł rozmawiać ze śledczymi. W szpitalnej sali, pilnowany przez funkcjonariuszy, postawiono mu zarzuty.
– Usłyszał pięć zarzutów. Pierwszy dotyczy zadania 40 ciosów nożem pani komornik w wyniku czego doszło do zatrzymania krążenia i zgonu. Ponieważ do zabójstwa doszło z motywów zasługujących na szczególne potępienie grozi za to co najmniej 12 lat pozbawienia wolności – mówi Agnieszka Kępka, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Dwa kolejne zarzuty dotyczą usiłowania zabójstwa pracownika kancelarii, który próbował odeprzeć atak nożownika oraz policjanta próbującego go zatrzymać. Zarzut 4 i 5 dotyczy naruszenia nietykalności cielesnej i gróźb karalnych osoby, którą mężczyzna spotkał w pobliżu miejsca zdarzenia.
Karol M. nie przyznał się do winy. Złożył wyjaśnienie, których treści prokuratura nie przekazuje. Mężczyźnie grozi dożywocie. Na razie został aresztowany na trzy miesiące. W tym czasie śledczy będą czekać na pisemne wyniki sekcji zwłok. Badane będą też ślady zabezpieczone w kancelarii. Do przesłuchania pozostało też dwóch świadków.
Skrzywdzić komornika
Mieszkańcy Łukowa od trzech dni żyją praktycznie tylko tą sprawą. Z ust do ust przekazują sobie informacje o tym, kim jest Karol M. Podobno kilka lat temu mężczyzna pracował na budowie w stolicy. Miał tam doznać poważnego wypadku, po którym musiał się leczyć. Od tego czasu „nie był już sobą”. Podobno przez jakiś czas mieszkał w Siedlcach z partnerką i ich wspólnym dzieckiem. Coś musiało być nie tak – mówią ludzie – skoro zaczął płacić alimenty, porzucił rodzinę i wrócił do leżącej 35 km od Łukowa wsi, gdzie mieszkał wraz z matką.
– Mamy wrażenie, że ten mężczyzna przyjechał do Łukowa, bo chciał zrobić krzywdę komornikowi prowadzącemu jego sprawę. W pewnym momencie stało się mu obojętne, którego komornika skrzywdzi. Zginęła Ewa. Ci, którzy znali ją osobiście wiedzą jak fantastyczną, dobrą i pomocną kobietą była – mówi Katarzyna Ryń-Kowalska, rzecznik prasowa Izby Komorniczej w Lublinie. – Nie zrobiła nic złego. Po prostu w imieniu Rzeczpospolitej wykonywała swoje obowiązki.
Komornicy, z którymi rozmawiamy mówią o traumie, szoku, ogromnym żalu, ale i o buncie.
– Do tej tragedii mogłoby nie dojść, gdybyśmy nie przymykali oczu na krzywdzące stereotypy. W dyskusjach np. internetowych jesteśmy postrzegani, jako ludzie bez serca, którzy krzywdzą innych. Nikt nie mówi, że działamy nie z własnej woli, ale w oparciu o prawomocne wyroki sądów. Nikt nie mówi, że żeby doszło do windykacji musi być wina dłużnika – przyznaje Ryń-Kowalska. – Przez wiele lat nic z tym nie robiliśmy. Podobnie jak z tym, gdy praktycznie każdego dnia, w swojej pracy zawodowej spotykamy się z krzykiem i wyzwiskami. Przechodziliśmy nad agresją słowną do porządku dziennego uznając, że ludzie w trudnych sytuacjach życiowych mogą być zdenerwowani. Być może brak reakcji doprowadził do tego, że jest przyzwolenie społeczne na hejt w stosunku do nas, na bazie którego doszło do tej tragedii.
To mogło spotkać każdego z nas
– Łączymy się myślami z Rodziną Naszej Koleżanki, mając jednocześnie świadomość, iż mogło to spotkać każdego z nas. Stąd też, jako Samorząd zawodowy uważamy, że niezbędna jest nasza stanowcza reakcja na ten bestialski czyn – czytamy w stanowisku Krajowej Rady Komorniczej, która zwróci się teraz do Ministerstwa Sprawiedliwości z żądaniem stanowczej reakcji i podjęcia natychmiastowych działań "w celu zapewnienia komornikom bezpieczeństwa podczas wykonywania czynności".
Kancelarie komornicze ozdobione były kirem i nie pracowały. Tak samo będzie także w dniu pogrzebu komornik z Łukowa.
– Od 18 listopada nic już nie będzie takie samo. Musimy zrozumieć, że nasze ryzyko zawodowe jest dużo wyższe niż to które kalkulowaliśmy wstępując do tego zawodu. Teraz nikt z nas już nie będzie pozwalał na jakąkolwiek agresję. Wszystkie takie zdarzenia będą zgłaszane na policję – podkreśla komornik Katarzyna Ryń-Kowalska.
Czy pracownicy kancelarii, w której doszło do tragedii wrócą do pracy tego nie wiadomo. Na razie są w szoku. Nie widzą, czy będą w stanie zapomnieć to co widzieli. Dramat przeżywają też, komornicy, do których przed atakiem poszedł Karol M. oraz ich pracownicy. Wiedzą, że otarli się o śmierć. Tego dnia, mógł zginąć każdy z nich.