Po każdej większej imprezie czy seansie filmowym między fotelami dla publiczności można znaleźć wiele "ciekawych” rzeczy.
- Można ją liczyć na dziesiątki - opowiada nam Elżbieta Chruścińska, sprzątaczka kina "Stylowy” w Zamościu. - Oklejone są nią fotele i wykładzina. Przyklejone "na kulkę”, rozbabrane, pod fotelem, na siedzisku. A takie coś bardzo trudno usunąć.
Kinomani uważają chyba, że w cenie biletu mają też sprzątanie po sobie. - A my musimy wydawać spore pieniądze na posprzątanie sali widowiskowej - żali się Andrzej Bubeła, szef zamojskiego kina. - Środki chemiczne, płyny, papier, ścierki, to wszystko kosztuje, a niektórzy ludzie, zdaje się, o tym nie myślą.
Dlatego porządkowi mają pełne ręce roboty. - Trzeba pozbierać resztki jedzenia, głównie popcorn, ale także butelki, worki, no i przedmioty zostawione przypadkowo, np. telefony komórkowe, dokumenty, kluczyki - wylicza Chruścińska. - Po seansie dla dzieci to można się ubrać od pasa w górę. A czasem zdarzają się jeszcze lepsze "kwiatki”. Moja koleżanka znalazła kiedyś prezerwatywę i kobiece majki.
Niemało, bo 3,5 tys. złotych rocznie, na sprzątanie po swojej publiczności wydaje także Zamojski Dom Kultury. - Mamy do utrzymania w sali widowiskowej 380 foteli. Jeśli jakieś przedstawienie wystawiane jest np. trzy razy dziennie, to przez widownię przewija się ponad tysiąc osób - mówi Stanisław Rudy, dyrektor ZDK.
Co zostawiają po sobie? Oczywiście gumę do żucia.
- I innych kupę śmieci, np. zeszyty szkolne, kluczyki do auta i wszystko to, co powinno znaleźć się w koszu - mówi Irena Czerwieniec, sprzątaczka z piętnastoletnim stażem.
Tyle że w sali widowiskowej ZDK kosza na śmieci nie widać.
- To ze względów bezpieczeństwa - tłumaczy Rudy. - Żeby nie przyszło komuś do głowy, wrzucać do nich jakichś materiałów łatwopalnych. Pojemniki na nieczystości są przed wejściem do sali.
- To kwestia kultury - kwituje Bubeła. - Ludzie są po prostu różni. Jedni potrafią wyrzucić papieros przez okno samochodu, inni wiedzą, że tak się nie robi.