Właścicielka rudego kundelka jest przekonana, że ktoś skatował jej pupila. Problem w tym, że nie ma świadków skopania zwierzęcia.
Rozżalona mieszkanka Hrubieszowa zgłosiła się na policję wczoraj w nocy. Ze łzami w oczach opowiadała, że dzień wcześniej wieczorem ktoś skrzywdził jej psa.
- Jak co dzień wieczorem wyszła ze swoim kundelkiem na spacer. Wstąpiła po zakupy do osiedlowego sklepu przy ul. Mickiewicza, a zwierzę bez kagańca i smyczy zostawiła na zewnątrz. Pies biegał po trawniku - opowiada Arkadiusz Arciszewski, rzecznik hrubieszowskiej policji.
Kiedy kobieta wyszła ze sprawunkami na zewnątrz, spostrzegła, że z psem dzieje się coś nie tak. Na jej widok ruszył przed siebie, ale zaraz zaskomlał i przewrócił się. Podobno jakiś przechodzień powiedział wtedy jego właścicielce, że widział, jak ktoś zwierzę kopał.
Kobieta nie miała jednak czasu, by szukać tego człowieka. Chwyciła psa w ramiona i pobiegła z nim do weterynarza. Okazało się, że zwierzę ma rozległy krwotok wewnętrzny. Mimo zastosowanej terapii, kundel padł. Wtedy jego pani zgłosiła się na policję.
- Ustalamy, czy rzeczywiście doszło do znęcania się nad tym zwierzęciem - zapewnia Arciszewski. - Ale nie dotarliśmy do żadnego świadka tego zdarzenia. Dlatego nie możemy w tym momencie wykluczyć, że psa po prostu potrącił jakiś samochód. Wszystko wyjaśni sekcja zwłok.
Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt za znęcanie się nad nimi grozi do roku więzienia. (AK)