Mierzy zaledwie 30 cm, jest bardzo płochliwy i żyje w inkubatorze, ale ma się dobrze. Pracownicy zamojskiego zoo dmuchają i chuchają na młodziutkiego warana mangrowego. Bo jego narodziny w niewoli to prawdziwa sensacja.
Waran mangrowy przyszedł na świat 7 maja. Jego matka i ojciec zostali sprowadzeni z Francji. Niestety, samiec zachorował i władze zoo podjęły decyzję o jego uśpieniu. Po trzech miesiącach samica zniosła jaja.
– Przeczuwaliśmy to wcześniej, ale nie mieliśmy pewności, czy na pewno je zniesie – przyznaje Jadwiga Kniaź z działu hodowlanego Ogrodu Zoologicznego im. Stefana Milera w Zamościu. Spośród 10 jaj, które zniosła samica warana, tylko jedno było zapłodnione. – Na początku ich nie widzieliśmy, bo matka je zasypała – dodaje Kniaź.
Pracownicy szybko przenieśli jaja do specjalnego inkubatora i przykryli mchem, by nabrały odpowiedniej wilgoci. – W takim inkubatorze musi być idealna temperatura i wilgoć – wyjaśnia Łukasz Sułowski, zastępca dyrektora zoo. Po liczącej 158 dni inkubacji jajko opuściła malutka jaszczurka. – W naszym zoo to pierwszy taki przypadek. W skali całego kraju również nie jest to jakieś często spotykane zjawisko, na przykład w 2013 r. tylko osiem waranów wykluło się w Warszawie i jeden w Łodzi. Dlatego wszyscy na niego tak dmuchamy i chuchamy – mówi Kniaź.
Świeżo wykluty waran mierzy ok. 30 cm. Dokładnych pomiarów nie zrobiono, ponieważ jaszczurka jest bardzo płochliwa i pracownicy nie chcą jej jeszcze bardziej stresować. Dorosły waran mangrowy nie osiąga takich rozmiarów jak słynny waran z komodo, ale nadal pozostaje sporą jaszczurką – dorasta do 140 cm. Jego czarny grzbiet zdobią cętki w kolorach od białego do żółtego.