Jedni lubią płożące floksy, a inni gustują w pelargoniach, surfiniach czy różach. Iglarki też podobają nam się bardzo różne. Jednak mieszkańcy Zamościa coraz większą wagę przykładają do swoich ogrodów. Zakładają je przy domach, na działkach, a w ostateczności na… balkonach.
– Gusta są różne, ale kolory kwiatów ogrodowych wybieramy podobnie – zapewnia Ryszard Lewicki, który pomaga prowadzić synowi sklep ogrodniczy na zamojskim Rynku Zielonym. – Sześćdziesiąt procent klientów wybiera kwiaty w kolorze czerwonym, potem jest żółty i niebieski i daleko w tyle inne barwy.
Każdy sklep ogrodniczy stara się co roku wprowadzać nowości. Pan Ryszard proponuje ostatnio klientom nową roślinę. Twierdzi, że może stać się ona hitem zamojskich ogródków.
To na pozór niepozorna morina. Roślina pochodzi aż z Himalajów. To bylina o wyprostowanym pokroju oraz ozdobnych ciemnozielonych liściach i białych kwiatach. Pięknie kwitnie od czerwca do sierpnia, pod warunkiem, że ma słoneczne i ciepłe stanowisko. – Nowością u nas jest też storczyk ogrodowy biały – tłumaczy Ryszard Lewicki. – To także ciekawa roślina… Ciekawostki ogrodnicze mogą dać satysfakcję.
W tym roku zamościanie wybierają do swoich ogrodów byliny. To wyraźna tendencja. Dlaczego tak jest?
Rośliny mają tę zaletę, że są wieloletnie. Wśród nich bardzo dobrze sprzedają się m.in. płożące floksy i almerie. Każda sadzonka kosztuje na Rynku Zielonym po trzy złote.
– Byliny rosną od 4 do 10 lat – tłumaczy pan Ryszard. – Dobrze sprawdzają się w ogrodach.
Sporo sprzedaje się także tradycyjnych sadzonek. To np. pelargonie (3 do 4,5 zł za sadzonkę), surfinie (3-4 zł), lobelie czy scewole (po ok. 3 zł).
– Mieszkańcy Zamościa mają coraz lepsze wyczucie koloru i smaku – zapewnia pan Ryszard. –Istnieją już także piękne przydomowe ogrody w Kalinowicach i w Jarosławcu. Po prostu ludzie w nie sporo inwestują. Niedawno sprzedałem klientce 600 sadzonek za 3 tys. zł. Z tego naprawdę można już stworzyć ładny, profesjonalny ogród.
Pan Ryszard także ma własny ogródek. – To skalniak – tłumaczy. – Daje mi on wielką radość. A moje ulubione kwiaty to żółty pantofelek, który bardzo radzi sobie w pełnym słońcu oraz niecierpek, którego najlepiej posadzić w półcieniu.
Sosny mają balsamiczną moc
Zbigniew Gwiazdowski mieszka w Zamościu, ale w oddalonym od miasta o ok. 8 kilometrów Barchaczowie ma ponad półhektarową działkę. Sadzi na niej sosny. Całymi rzędami.
W sąsiedztwie ma też kwiaty, sad leszczynowy i grządki z truskawkami i szczypiorkiem. Ale to sosny zajmują sporą cześć należącego do niego gruntu. Wśród nich założył pasiekę złożoną z kilku uli.
– Zapach sosen trudno z czymś porównać – zachwyca się pan Zbigniew. – Najbardziej intensywny jest pod wieczór upalnego, letniego dnia. Działa balsamicznie na nerwy człowieka. Drzewa iglaste mają jakąś dziwną magię.
Wie o tym Marian Baraniuk, właściciel gospodarstwa ogrodniczego "Matcze” w gminie Horodło. Ma szkółkę roślin ozdobnych w Zamościu i Chełmie.
Sprzedaje m.in. sadzonki świerków różnych rodzajów (hitem jest odmiana Daya`s White – 18 złotych za sztukę), jałowców, cisów, a nawet cyprysów. Świetnie schodzą sosny himalajskie (po 15 zł) i m.in. kosodrzewiny.
Można też u niego nabyć krzewy ozdobne oraz m.in. borówki różnych odmian odpornych na mróz (mają niezrównany smak, wiemy bo próbowaliśmy!).
– Obserwujemy ostatnio coraz większe zainteresowanie naszymi produktami – zapewnia Józef Ganc, pracownik szkółki krzewów ozdobnych gospodarstwa "Matcze” w Zamościu. – Zdarza się, że zamawiają u nas rośliny duże firmy. Sprzedajemy je wtedy hurtowo. To się opłaca. Stali klienci mogą liczyć na duże upusty.
Iglaki kupują też zwykli zamościanie. Biorą po dwie, trzy sztuki. A potem sadzą je m.in. na działkach.