(fot. Lubelski Urząd Wojewódzki)
Miała to być konferencja naukowa – było spotkanie ideologiczne. – O ochronę przyrody walczą nie ekologowie lecz ekologiści, czyli przywódcy światowego lewactwa występujący przeciwko nauce Kościoła katolickiego – przekonywał na Roztoczu wojewoda lubelski
Poniedziałkową konferencję w Zwierzyńcu zapowiadano jako promocję zrównoważonych relacji pomiędzy człowiekiem i przyrodą. Organizował ją minister środowiska i Roztoczański Park Narodowy.
Minister środowiska na Roztocze w końcu jednak nie dojechał. Jego referat odczytał podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska Sławomir Mazurek. Obecni na sali leśnicy usłyszeli m.in., że „zakaz wycinki drzew i zakaz zabijania zwierząt kreowany jest przez ruchy satanistyczne”
Pod nazwiskiem – z obawy o utratę pracy – leśnicy nie chcą sprawy komentować.
– To była jedna wielka krytyka ekologów, manifest polityczny i religijny – uważa jeden z nich. – Mimo, że pochodzę z rodziny rozmiłowanej w myślistwie potrafię być obiektywny. Okazuje się, że minister tego nie potrafi – komentuje leśnik.
Kontrowersje wywołał także ks. Tadeusz Guz, wykładowca Katedry Kształtowania Przestrzeni KUL, który stwierdził, że z wycinką lasów walczą ekologiści, a nie prawdziwi ekolodzy. Ze stwierdzeniem tym zgodził się też wojewoda lubelski, który wielokrotnie podkreślał, że prawdziwymi ekologami są leśnicy.
– Przedstawiciele wszystkich partii „zielonych”, czyli ekologiści to są przywódcy światowego lewactwa. Już nawet nie lewicy. Lewactwa, które jednocześnie wyklucza człowieka z przyrody zaprzeczając Panu Bogu jako stwórcy tego świata. Występuje totalnie i frontalnie przeciw nauce Kościoła katolickiego i przeciwko chrześcijaństwu – twierdzi wojewoda Przemysław Czarnek. – Ekologizm właśnie na tym polega, że wyklucza się człowieka, doprowadza się do jego animalizacji i humanizacji roślin, zwierząt i całej przyrody. Naturalny porządek rzeczy polega na tym, że jest człowiek i przyroda, a nie przyroda i człowiek.
Wojewoda przekonywał, że jako urzędnik widzi wiele przykładów takiego traktowania przyrody.
– Nie wolno nam wyciąć drzew na międzywalu wiślanym dlatego, że są siedliskiem różnego rodzaju ptaków. To, że przyjdzie wysoka fala, którą drzewa spiętrzą i zagrożą ludziom to jest dla ekologistów całkowicie drugorzędna rzecz – mówił. – To, że nie można nam pogłębić koryta Wisły to też zasługa tych ekologistów, którzy mówią, że zamuli się wtedy ryba boleń. To, że człowiek ucierpi w przypadku gdyby przyszła fala powodziowa, to dla ekologistów nie ma najmniejszego znaczenia.