Bez kasków i na stojąco jechali motocyklem. Przejażdżka skończyła się dla nich tragicznie. - Są na granicy życia i śmierci - mówią lekarze
Medycy robią co mogą, by utrzymać obu mężczyzn przy życiu. - Tomografia komputerowa wykazała u obu poważne uszkodzenie mózgu. Młodszy jest pod respiratorem - powiedział nam wczoraj lek. med. Wiesław Mikuś, szef bloku operacyjnego i anestezjologii szpitala w Biłgoraju.
Do wypadku doszło w niedzielę po południu w Soli na drodze z Biłgoraja do Harasiuk, niecały kilometr za szkołą. 38-latek wraz z młodszym o sześć lat kolegą jechali motocyklem marki Romet K125. - Podczas jazdy stali na stopkach, nie mieli kasków - opowiada podkomisarz Marek Jamroz z biłgorajskiej policji. - Na liczniku było nie więcej jak 50 km/godz.
Ale do nieszczęścia i to wystarczyło. Jednoślad zjechał na prawe pobocze i przewrócił się. - Gdy przyjechaliśmy na miejsce, mężczyźni leżeli nieprzytomni przy motorze - relacjonuje Jamroz. - Starszy doznał pęknięcia czaszki i wstrząśnienia mózgu, 32-latek ma uraz głowy z zagrażającym życiu śródczaszkowym krwawieniem.
Nie wiadomo, czy byli pijani. Policja pobrała krew do badań. Wszystko wskazuje na to, że motocyklem kierował jego właściciel, czyli starszy z mężczyzn. Ustaliliśmy, że niecały miesiąc wcześniej Henryk S. został przyłapany na jeździe tym samym jednośladem na podwójnym gazie. Postępowanie prowadzi biłgorajska policja.
Mieszkańcy Soli są poruszeni wypadkiem. - Nie wiadomo, co im odbiło - zastanawia się sołtys Wiesław Grabias. - Policja powinna częściej do nas zaglądać i łapać pijanych kierowców - dopowiada zastrzegająca anonimowość mieszkanka wioski. - Większość z nich ignoruje znak zakazu ograniczenia prędkości do 40 km/godz.
Poszkodowanym zabrakło wyobraźni, na co zwracają uwagę doświadczeni motocykliści. - Nie można zapominać o kasku, który może uratować nam życie podczas wywrotki - mówi Łukasz Bełz z zamojskiej grupy Frantic Riders Squad, uprawiającej jazdę ekstremalną na motocyklach. - Akrobacje muszą być wprowadzane z wprawą, w przemyślany sposób. Nie można tego robić na publicznych drogach, ale np. na parkingach.
Wczoraj po południu lekarze nadal określali stan obu mężczyzn jako bardzo ciężki.