Trochę plakatów, informujących jedynie o nazwisku kandydata i jego pozycji na liście. Żadnych szczegółów dotyczących programów wyborczych, żadnych obietnic. Tak wygląda kampania na kilka dni przed niedzielnymi wyborami. Nic dziwnego, że wyborcy czują się zagubieni.
Grzegorz Obst administruje zamojskimi słupami ogłoszeniowymi od 11 lat. Ma za sobą mnóstwo kampanii. - Ale tak mało dynamicznej, jak tegoroczna samorządowa, jeszcze nie było - twierdzi. - Poza kilkoma "starymi wyjadaczami” na zaprezentowanie siebie mieszkańcom miasta zdecydowało się niewielu. Reszta oszczędza.
- Robimy tyle, na ile nas stać - przyznaje Ireneusz Godzisz, kandydat na radnego miasta z PO. - Mamy plakaty, mamy stronę internetową, jakieś spoty w telewizji kablowej. Poprzez pocztę będziemy dostarczać wyborcom ulotki z naszym programem. To powinno wystarczyć. - Wątpię - uważa Beata Szybiak-Silezin z Zamościa. - Kilka dni przed wyborami to za późno, by przekonać do siebie ludzi.
- Wyborcy dokonują oceny kandydatów nie w oparciu o kilka tygodni kampanii, ale efekty ich rzeczywistej pracy na rzecz miasta w znacznie dłuższym czasie - przekonuje Jerzy Nizioł, który w Radzie Miasta Zamościa zasiadał przez dwie ostatnie kadencje, a teraz ponownie ubiega się o mandat z listy Komitetu Wyborczego SLD+SDPL+PD+UP Lewica i Demokraci. Uważa, że najskuteczniejsza jest kampania bezpośrednia i dlatego on stara się osobiście wręczać ulotki swoim potencjalnym wyborcom. Podobną metodę wybrał Andrzej Lubczyk, kandydat PiS na prezydenta Zamościa, którego wysłannicy już od dwóch tygodni roznoszą listy, zachęcające zamościan do poparcia jego kandydatury.
Szansę na bezpośredni kontakt z wyborcami dała kandydatom Fundacja Fundusz Lokalny Ziemi Biłgorajskiej, która w ostatnią niedzielę zorganizowała już po raz czwarty przedwyborczy happening. W poprzednich latach zainteresowanie było spore, tym razem wyjątkowo mizerne. - Osobiście telefonowałam do wszystkich komitetów, zachęcając do udziału w tej zabawie. Zdecydowały się tylko dwa - mówi Monika Pyda z FFLZB. Pozostali zasłaniali się brakiem pieniędzy. Fundacja ustaliła wpisowe na poziomie tysiąca złotych. - Tyle wystarcza na ufundowanie stypendium dla ucznia szkoły średniej. A myśmy chcieli naszą przedwyborczą zabawę połączyć właśnie ze zbiórką pieniędzy na ten szczytny cel.
Jak kampanię wyborczą oceniają mieszkańcy regionu? - sonda obok