Fetor we wsi jest wszechogarniający. Wdziera się do mieszkań, sklepów i barów. Ponad 1 tys. mieszkańców tej miejscowości ma już tego dosyć. Zrozpaczeni są zwłaszcza lokatorzy kilku bloków obok kurzej fermy "Astra”.
- Smród jest tak intensywny, że można się udusić. Pochodzi z odchodów 10 tys. sztuk drobiu - skarży się Marta Buczkowska z Machnowa Nowego. - Cuchnie głównie wieczorami, kiedy wietrzone są budynki fermy. W blokach oddalonych o ok. 100 m od „Astry" mieszka ponad 30 rodzin. Bronią się przed smrodem, upychają szmatami szczeliny w drzwiach i oknach, wieszają w mieszkaniach odświeżacze powietrza i kadzidełka. Bez skutku. - I tak śmierdzi - kwituje Jan Gontarz z ul. 22 Lipca. - Do tego fetoru nie da się przyzwyczaić. Cuchną nawet nasze ubrania. Człowiek wstydzi się, gdy np. jedzie do miasta PKS-em. Ludzie od nas uciekają. Boimy się też o zdrowie dzieci. Amoniak z kurzych odchodów jest toksyczny. Wciska się do wszystkich domów we wsi. Zdzisław Rubacha z Machnowa Nowego od lat „wywąchuje sprawę". Twierdzi, że intensywność smrodu zależy m.in. od kierunku wiatru. - Przeważnie cuchnie z kurzej fermy - przyznaje Zdzisław Rachuba. - Lecz fetor dochodzi także z wielkiej świniarni w Machnowie Starym. Nie ma chyba drugiej tak śmierdzącej miejscowości w Polsce. Jesteśmy bezradni. Miejscowi twierdzą, że wielokrotnie interweniowali m.in. w Urzędzie Gminy w Lubyczy Królewskiej i tomaszowskim starostwie. Rozmawiali też z właścicielami „Astry". Bez skutku. - Wiadomo, że na fermie musi trochę śmierdzieć - dziwi się mieszkańcom Machnowa Wiesław Buczak, współwłaściciel „Astry". - Żale mieszkańców są bezpodstawne. Ferma działa zgodnie z obowiązującymi normami. Mieliśmy liczne kontrole. Żaden z urzędów nie miał do nas zastrzeżeń. A ludzie są złośliwi i zazdroszczą nam sukcesu. Czy Machnów Nowy jest skazany na fetor? Mieczysław Hek, kierownik Wydziału Rolnictwa, Leśnictwa i Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Tomaszowie Lub. zapewnia, że słyszał o kłopotach mieszkańców Machnowa Starego, ale nic nie może w tej sprawie zrobić. Tłumaczy, że urząd nie ma prawa kontroli nad „tego typu placówkami". Odesłał nas do zamojskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie. - Nie mieliśmy dotychczas zgłoszeń dotyczących przykrego zapachu w tej miejscowości - dziwi się Wiesław Orzeł, p.o. kierownik zamojskiego WIOŚ. - Kilka lat temu kontrolowaliśmy fermę, ale nie pod kątem emisji przykrego zapachu. Obiecuję jednak, że zajmiemy się sprawą. Zbadamy także, czy ów zakład nie stoi za blisko siedzib ludzkich. - Smród jest tak intensywny, że można się udusić. Pochodzi z odchodów 10 tys. sztuk drobiu - skarży się Marta Buczkowska z Machnowa Nowego. - Cuchnie głównie wieczorami, kiedy wietrzone są budynki fermy. W blokach oddalonych o ok. 100 m od „Astry" mieszka ponad 30 rodzin. Bronią się przed smrodem, upychają szmatami szczeliny w drzwiach i oknach, wieszają w mieszkaniach odświeżacze powietrza i kadzidełka. Bez skutku. - I tak śmierdzi - kwituje Jan Gontarz z ul. 22 Lipca. - Do tego fetoru nie da się przyzwyczaić. Cuchną nawet nasze ubrania. Człowiek wstydzi się, gdy np. jedzie do miasta PKS-em. Ludzie od nas uciekają. Boimy się też o zdrowie dzieci. Amoniak z kurzych odchodów jest toksyczny. Wciska się do wszystkich domów we wsi. Zdzisław Rubacha z Machnowa Nowego od lat „wywąchuje sprawę". Twierdzi, że intensywność smrodu zależy m.in. od kierunku wiatru. - Przeważnie cuchnie z kurzej fermy - przyznaje Zdzisław Rachuba. - Lecz fetor dochodzi także z wielkiej świniarni w Machnowie Starym. Nie ma chyba drugiej tak śmierdzącej miejscowości w Polsce. Jesteśmy bezradni. Miejscowi twierdzą, że wielokrotnie interweniowali m.in. w Urzędzie Gminy w Lubyczy Królewskiej i tomaszowskim starostwie. Rozmawiali też z właścicielami „Astry". Bez skutku. - Wiadomo, że na fermie musi trochę śmierdzieć - dziwi się mieszkańcom Machnowa Wiesław Buczak, współwłaściciel „Astry". - Żale mieszkańców są bezpodstawne. Ferma działa zgodnie z obowiązującymi normami. Mieliśmy liczne kontrole. Żaden z urzędów nie miał do nas zastrzeżeń. A ludzie są złośliwi i zazdroszczą nam sukcesu. Czy Machnów Nowy jest skazany na fetor? Mieczysław Hek, kierownik Wydziału Rolnictwa, Leśnictwa i Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Tomaszowie Lub. zapewnia, że słyszał o kłopotach mieszkańców Machnowa Starego, ale nic nie może w tej sprawie zrobić. Tłumaczy, że urząd nie ma prawa kontroli nad „tego typu placówkami". Odesłał nas do zamojskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie. - Nie mieliśmy dotychczas zgłoszeń dotyczących przykrego zapachu w tej miejscowości - dziwi się Wiesław Orzeł, p.o. kierownik zamojskiego WIOŚ. - Kilka lat temu kontrolowaliśmy fermę, ale nie pod kątem emisji przykrego zapachu. Obiecuję jednak, że zajmiemy się sprawą. Zbadamy także, czy ów zakład nie stoi za blisko siedzib ludzkich.
- Smród jest tak intensywny, że można się udusić. Pochodzi z odchodów 10 tys. sztuk drobiu - skarży się Marta Buczkowska z Machnowa Nowego. - Cuchnie głównie wieczorami, kiedy wietrzone są budynki fermy. W blokach oddalonych o ok. 100 m od „Astry" mieszka ponad 30 rodzin. Bronią się przed smrodem, upychają szmatami szczeliny w drzwiach i oknach, wieszają w mieszkaniach odświeżacze powietrza i kadzidełka. Bez skutku. - I tak śmierdzi - kwituje Jan Gontarz z ul. 22 Lipca. - Do tego fetoru nie da się przyzwyczaić. Cuchną nawet nasze ubrania. Człowiek wstydzi się, gdy np. jedzie do miasta PKS-em. Ludzie od nas uciekają. Boimy się też o zdrowie dzieci. Amoniak z kurzych odchodów jest toksyczny. Wciska się do wszystkich domów we wsi. Zdzisław Rubacha z Machnowa Nowego od lat „wywąchuje sprawę". Twierdzi, że intensywność smrodu zależy m.in. od kierunku wiatru. - Przeważnie cuchnie z kurzej fermy - przyznaje Zdzisław Rachuba. - Lecz fetor dochodzi także z wielkiej świniarni w Machnowie Starym. Nie ma chyba drugiej tak śmierdzącej miejscowości w Polsce. Jesteśmy bezradni. Miejscowi twierdzą, że wielokrotnie interweniowali m.in. w Urzędzie Gminy w Lubyczy Królewskiej i tomaszowskim starostwie. Rozmawiali też z właścicielami „Astry". Bez skutku. - Wiadomo, że na fermie musi trochę śmierdzieć - dziwi się mieszkańcom Machnowa Wiesław Buczak, współwłaściciel „Astry". - Żale mieszkańców są bezpodstawne. Ferma działa zgodnie z obowiązującymi normami. Mieliśmy liczne kontrole. Żaden z urzędów nie miał do nas zastrzeżeń. A ludzie są złośliwi i zazdroszczą nam sukcesu. Czy Machnów Nowy jest skazany na fetor? Mieczysław Hek, kierownik Wydziału Rolnictwa, Leśnictwa i Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Tomaszowie Lub. zapewnia, że słyszał o kłopotach mieszkańców Machnowa Starego, ale nic nie może w tej sprawie zrobić. Tłumaczy, że urząd nie ma prawa kontroli nad „tego typu placówkami". Odesłał nas do zamojskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie. - Nie mieliśmy dotychczas zgłoszeń dotyczących przykrego zapachu w tej miejscowości - dziwi się Wiesław Orzeł, p.o. kierownik zamojskiego WIOŚ. - Kilka lat temu kontrolowaliśmy fermę, ale nie pod kątem emisji przykrego zapachu. Obiecuję jednak, że zajmiemy się sprawą. Zbadamy także, czy ów zakład nie stoi za blisko siedzib ludzkich.