Mieszkaniec wioski pod Zamościem, który trafił do "starego” szpitala ze złamaną nogą, stracił kończynę. Lekarza oskarżono o narażenie pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia albo zdrowia. Sąd umorzył wczoraj postępowanie. Uznał, że Zbigniew Ch. działał nieumyślnie, a ściganie takiego przestępstwa następuje na wniosek pokrzywdzonego.
– Ale nie można mu przypisać, że zrobił to specjalnie – powiedział wczoraj sędzia Krzysztof Tracz z Sądu Rejonowego w Zamościu, który przyjął, że oskarżony działał nieumyślnie.
Przy takiej kwalifikacji prawnej czynu ściganie przestępstwa odbywa się na wniosek pokrzywdzonego. A pokrzywdzony tego nie chciał.
W październiku 2002 r. pan Tadeusz uległ wypadkowi drogowemu. Z otwartym złamaniem kości piszczelowej nogi trafił do szpitala przy ul. Peowiaków. Założono mu opatrunek gipsowy i zastosowano wyciąg szkieletowy. Podczas hospitalizacji wszystkie decyzje dotyczące leczenia prowadził dr Zbigniew Ch.
Dwa tygodnie później przeprowadzono kolejne zabiegi. Po ponad trzech miesiącach pacjent został wypisany do domu. Na nodze miał opatrunek gipsowy, ale rana się nie goiła.
Pokrzywdzony kilka razy zgłaszał się do poradni ortopedycznej, gdzie otrzymywał jedynie leki przeciwbólowe i zalecenia dotyczące zmiany opatrunków. Z uwagi na stan zapalny lekarz rodzinny skierował go do szpitala. Później pan Tadeusz był jeszcze kilka razy hospitalizowany, przebywał też w PSK nr 1 w Lublinie. Trzy lata po wypadku amputowano mu nogę.
Sprawą zainteresowali się śledczy, którzy pod koniec 2008 r. oskarżyli Zbigniewa Ch. o narażenie pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to do 3 lat pozbawienia wolności. Według prokuratury, ordynator, który sprawował bezpośrednią opiekę nad pacjentem i miał obowiązek troszczenia się o niego, ograniczył proces leczenia otwartego złamania nogi, mimo że stan pacjenta wymagał operacyjnego ustabilizowania złamania.
Śledczy oparli się na opinii biegłych lekarzy z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu, z której wynikało, że lekarz powinien zastosować jedną z uznanych metod operacyjnych. Nieuzasadnione było też przedłużanie leczenia nogi w gipsie.
Ordynator nie przyznał się do winy. Złożył obszerne wyjaśnienia, w których opisał proces leczenia, podnosząc, że był prawidłowy. Wczoraj nie chciał komentować wyroku.
Wyrok, który zapadł wczoraj przed Sądem Rejonowym w Zamościu, nie jest prawomocny. Kosztami postępowania obciążono Skarb Państwa.