W Rudzie Żurawieckiej i Machowie Starym spłonęły trzy duże chlewnie tuczu. Podpalacz puścił z dymem majątek za ok. 530 tys. zł.
- U nas podpalenia to nie pierwszyzna - mówi 40-latek z Machnowa Starego. - Jakiś czas temu ktoś puścił z dymem ogromny stóg sprasowanej słomy, a potem podłożono ogień pod budynek sąsiada. Teraz płoną chlewnie… Nie wiadomo, czy to można łączyć, ale ludzie czują się zagrożeni. Bo nie wiadomo, kto będzie następny.
Podpalacz dał o sobie znać w nocy z 3 na 4 maja. Jeden z miejscowych zauważył ogień ok. godz. 23. Płonął kilkusetmetrowy dach na opuszczonej chlewni w Machowie Starym.
Do akcji ruszyło kilka zastępów straży pożarnej. Zbiegło się pół wsi. Podczas gaszenia, druhowie zauważyli ogień także w innej, oddalonej o ponad 30 metrów chlewni. Pożary udało się opanować, ale straty są bardzo wysokie.
W jednym budynku w całości spłonął dach, w drugim część stropu. Z dymem poszło w sumie 420 tys. zł. Obie chlewnie należały w latach 80. do miejscowego PGR, teraz są własnością lubelskiej spółki "Pitucha”.
- To była naprawdę przykra noc - wspomina jeden z miejscowych. - Strażacy odłączyli od prądu kilka wsi. W ciemnościach widzieliśmy tylko wielką łunę. Oczywiste, że ogień nie mógł się przenieść z jednej chlewni do drugiej. Ktoś nas podpala!
Dlatego miejscowi zaczęli się bać. Zwłaszcza, że na kolejny pożar nie trzeba było długo czekać. Dwa tygodnie temu ogień wybuchł w oddalonej o kilka kilometrów Rudzie Żurawieckiej. Znów płonęła chlewnia. Straty wyniosły ok. 110 tys. zł. Budynek jest własnością miejscowej "Agroinwestycji”.
Jacek Zwolak, rzecznik tomaszowskiej straży pożarnej nie ma wątpliwości co było przyczyną pożarów. - Wszystkie zakwalifikowaliśmy jako umyślne podpalenia - mówi. Podobnego zdania jest Jerzy Wołoszczuk, prezes "Agroinwestycji”.
- Nie mogło tam dojść do samozapłonu czy zawarcia instalacji elektrycznej - ocenia. - Budynek był pusty. Nikogo za rękę nie złapaliśmy… Ostatnio mieliśmy jednak w gospodarstwie serię drobnych kradzieży. Sprawa trafiła na policję. Może mieć to jakiś związek.
- Poszukiwania sprawcy trwają - zapewnia Marek Czerenko, rzecznik tomaszowskiej policji. - Powinni złapać go jak najszybciej - mówią gospodarze. - Na razie gustuje w chlewniach, ale kto wie, czy nie zabierze się za nasze domy.