Podstawówka ze Szczebrzeszyna chciała się pozbyć nysy, której od 20 lat nikt nie używa. Jeden z radnych zaoferował w przetargu 100 tysięcy. Formalnie wygrał ale pieniędzy nie wpłacił. Na środowej sesji była awantura, bo na dodatek złożył wniosek, by gmina w ogóle zrezygnowała ze zbycia starego auta, widząc w nim przyszłą atrakcję turystyczną.
Na środowej sesji radni Szczebrzeszyna dyskutowali o zielonej, 33-letniej ciężarowo-osobowej nysce, która w sierpniu trafiła na przetarg. Auta pozbywała się miejscowa Szkoła Podstawowa nr 1. Cenę wywoławczą ustalono na 4900 złotych. Do przetargu stanęło kilku oferentów, deklarowali głównie 7-8 tysięcy. Ale przetarg wygrał radny Rafał Kowalik, który zaoferował 100 tysięcy.
Jak informowała na sesji Agata Jonasz, dyrektor „jedynki”, 28 sierpnia minął termin, w którym zwycięzca powinien zapłacić pieniądze. I do wczoraj na koncie szkoły nadal ich nie było.
Nyska i działanie radnego wywołały długą dyskusję, bo Rafał Kowalik zgłosił wniosek, by gmina nie sprzedawała samochodu ale przekazała go jakiejś fundacji czy stowarzyszeniu. Uważa, że wyremontowana nyska powinna wozić turystów i stać się turystyczną atrakcją.
– Częściowo rozumiem sentyment radnego ale nie rozumiem jaki związek nyski by miał być ze Szczebrzeszynem. Gdyby to była Nysa a nie Szczebrzeszyn. Nawet żadnych części do żuków czy nys nigdy u nas się nie produkowało – mówił Zbigniew Złomańczuk, przewodniczący rady, który krytykował Kowalika, że brał udział w przetargu ze świadomością, że zadeklarowanych 100 tysięcy nie zapłaci.
Radna Monika Nizio sięgnęła do oświadczenia majątkowego radnego Kowalika i udowadniała, że wpisał tam 1000 euro oszczędności, więc ma środki, które pozwalają na zakup nyski. Postulowała też, by osoby, które wzięły udział w przetargu i nie zapłaciły, nie mogły przystąpić do kolejnego.
– Gdyby hipokryzja miała skrzydła, to by pan się unosił nad ziemią. To nie chodzi o promocję Szczebrzeszyna, ani o nyskę tylko o promocję pana radnego i zrobienie szumu wokół niego – mówił radny Paweł Pietrowicz, który uważał, że w przetargu były poważne oferty, można było samochód sprzedać.
– To jest niskie patrzenie na świat, to jest krótkie patrzenie na świat. Nie chce się chwalić ani szczycić ale ta nyska by już była zezłomowana za 800 złotych albo za kilka tysięcy już wyjechała ze Szczebrzeszyna. Teraz nowy przetarg będzie się mógł zacząć od ceny wywoławczej 8000, bo taka była druga. najwyższa kwota. A nie 4900. Na konto szkoły wpłynęło 490 złotych – bronił się radny Kowalik przypominając, że wpłacił wadium, które przepada.
Wyliczał ile by miasto kosztował czas reklamowy w ogólnopolskiej telewizji, która mówiła o nysce i innych mediach. I sugerował, że oferenci z całej Polski, którzy startowali w przetargu pojawili się dzięki jego zbiórce na Zrzutka.pl. Zadeklarował też, że 2030 złotych uzbieranych w ramach „Ratujmy Szczebrzeską Nyskę” przekaże fundacji czy organizacji, gdzie trafi auto by wspomóc jego remont.
Gdy w końcu pełna dygresji dyskusja została zamknięta, radni mieli wydać opinię w sprawie przyszłości nyski. Czy jej nie sprzedawać, jak wnioskował radny Kowalik i zrobić z niej atrakcją turystyczną czy ponownie wystawić na przetarg. Ale w momencie, kiedy treść wniosku została przygotowana radny Zdzisław Oczkoś niespodziewanie złożył wniosek formalny, by wniosek radnego Kowalika odrzucić. Jako dalej idący został poddany pod głosowanie. Większość była za odrzuceniem.
– Tak się zabija demokrację – skomentował Rafał Kowalik.