Co z tego, że sąd przyznał im 90 tys. złotych zadośćuczynienia i rentę dla 26-letniego sparaliżowanego syna, skoro oprawca uchyla się od naprawienia krzywdy.
– Nie pracuję, bo muszę 24 godziny na dobę zajmować się Michałem – mówi pani Ewa, która przebywa z synem na rehabilitacji w Konstancinie.
Wyjazdy kosztują. – Brakuje nam sił i pieniędzy – martwi się hrubieszowianka. – Na dodatek za trzy lata Michałowi skończy się renta przyznana specjalnie przez premiera, bo ZUS nam odmówił.
Ich 26-letni syn jest przykuty do łóżka: nie chodzi, nie mówi, z rodziną kontaktuje się wyłącznie za pomocą mrugnięć oczu. Sześć lat temu został pobity pod miejscowym klubem przez 33-letniego Tomasza O., który był na przepustce z więzienia.
Według sprawcy Michał szukał zaczepki, dlatego uderzył go otwartą dłonią w twarz. Poszkodowany upadł, uderzając głową o twarde podłoże. Do domu przyprowadził go kolega. Jęczał z bólu i wymiotował. Po kilku godzinach, gdy nie można go było dobudzić, wezwano karetkę.
Chłopak w ciężkim został przewieziony do szpitala w Hrubieszowie, a następnie do Zamościa. Miał krwiaka mózgu, pękniętą podstawę czaszki i dwa tętniaki. Trafił na stół operacyjny, a później przez pół roku leżał w śpiączce. Został kaleką, potrzebuje rehabilitacji.
Tomasza O. poszukiwała policja. Po wyjściu z więzienia, wyjechał do Anglii. Sam zgłosił się do prokuratury, a ta oskarżyła go o naruszenie nietykalności cielesnej Michała Z., które spowodowało chorobę realnie zagrażającą życiu i ciężkie kalectwo. Groziło mu do 10 lat więzienia. Tomasz O. przyznał się do popełnienia zarzucanego czynu. Dobrowolnie poddał się karze 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat.
Po uprawomocnieniu się wyroku matka Michała wystąpiła do sądu z powództwem cywilnym. Domagała się 80 tys. zł odszkodowania za wydatki poniesione na rehabilitację, 100 tys. zł zadośćuczynienia oraz renty w wysokości 4 tys. zł miesięcznie.
Sad Okręgowy w Zamościu stwierdził, że roszczenia rodziny pokrzywdzonego są zasadne, ale uznał, że Michał swoim zachowaniem sprowokował pobicie. Dlatego zmniejszył wnioskowane kwoty o połowę. Tomasz O. ma zapłacić rodzinie 90 tys. zł i co miesiąc przekazywać 1,8 tys. zł renty. To prawomocny wyrok. Szkopuł w tym, że sprawca nie garnie się do zapłaty.
– Podobno nie pracuje i nie ma majątku – mówi pani Ewa i zaznacza, że Tomasz O. nie zainteresował się do tej pory stanem zdrowia pobitego syna.
Czego oczekuje od Tomasz O.? – Żeby się poczuł do obowiązku i naprawił krzywdę. – Trzeba skierować sprawę o egzekucję do komornika – radzi Cezary Wójcik, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.
Ale przyznaje, że jeżeli sprawca nie ma stałego zatrudnienia i majątku, to z wyegzekwowaniem zapłaty może być problem.