Mandat zapłacił zaraz po tym, jak go dostał. Ale potem uznał, że w ogóle nie powinien być karany. A sąd się do tej opinii się przychylił. W poniedziałek Wojciech Marczuk dostał zwrot 200 zł. Teraz czeka na sądowe rozstrzygnięcie jego zażalenia na brutalną policyjną interwencję.
– Mam satysfakcję, bo uchylając mandat sąd przyznał, że nie popełniłem żadnego wykroczenia – mówi Wojciech Marczuk, rolnik z Wysokiego pod Zamościem.
Jego historia była głośna w całej Polsce. Pisaliśmy o niej również na łamach Dziennika Wschodniego. W połowie stycznia do domu, w którym 38-latek mieszka z rodzicami, przyjechali policjanci. Nie pierwszy raz. Bywali tu wcześniej, zawsze dopytując o człowieka poszukiwanego przez sąd. Za każdym słyszeli, że nikogo takiego tutaj nie ma i nigdy nie było. Z reguły kończyło się na wylegitymowaniu domowników. Ale ostatnim razem sprawy potoczyły się inaczej.
Pan Wojciech odmówił pokazania dowodu. Zrobiła to natomiast jego matka, potwierdzając jednocześnie tożsamość syna. Policjantom to nie wystarczyło. Stali się – jak przekonują Marczukowie – agresywni.
Powalili mężczyznę na ziemię, zakuli w kajdanki i zawieźli do komendy. Tam złożył wyjaśnienia i przyjął 200-złotowy mandat za to, że nie chciał się wylegitymować.
Kiedy już wrócił do domu i ochłonął, postanowił, że jednak sprawy tak nie zostawi. Razem z matką pisali skargi do komendanta policji w Zamościu, sprawą zainteresowali również MSWiA oraz Biuro Spraw Wewnętrznych Policji. W efekcie zajęła się nią również prokuratura.
– Postępowanie w kierunku przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji jest nadal na biegu. Prowadzimy je pod nadzorem Prokuratury Okręgowej – mówi Magdalena Welenczyk-Kita, zastępca prokuratora rejonowego w Hrubieszowie.
Wojciech Marczuk złożył też w sądzie zażalenie o uchylenie mandatu. Sąd uznał, że mężczyzna wykroczenia nie popełnił. W uzasadnieniu postanowienia czytamy, że „czynność legitymowania nie została zakończona, a przerwana przez zbyt wczesną i zbyt brutalną reakcję jednego z policjantów prowadzących czynności”. Sąd stwierdził również, że „przebieg interwencji był nieadekwatny do sytuacji, niestosowny i zbyt brutalny. Nie usprawiedliwia go nawet założenie, że ukarany nawet mógłby popełnić wykroczenie”.
To jeszcze nie rozstrzyga innej sprawy. Marczuka złożył w sądzie także zażalenie na sposób zatrzymania, jego legalność i celowość. Kolejne posiedzenie w tej kwestii planowane jest na listopad. – Czekam cierpliwie na decyzję niezawisłego sądu – mówi Wojciech Marczuk.