Woda na ulicy Zamojskiej sięgała niemal do kolan. W niektórych miejscach w centrum miasta można było przeprawiać się łodziami. Mieszkańcy mają już tego dosyć. O "potop” obwiniają niedrożną kanalizację.
Podtopienia Szczebrzeszyna nie są rzadkością. Mieszkańcy obwiniają o nie niedrożna kanalizację. Twierdzą także, że miasto powinno wybudować odpowiednie "odpływy” do pobliskiej rzeki.
– Jakieś rozwiązanie jest konieczne – martwi się Magdalena Król, pracownik kwiaciarni przy ul. Zamojskiej w Szczebrzeszynie. – Stale jesteśmy narażeni na podtopienia.
W 2007 r. woda wpłynęła wprost z ulicy do kwiaciarni rodziny Królów. Teraz rodzina uszczelniła tam… drzwi. Efekt? W kwiaciarni jest sucho. Za to towar na podwórku podtopiło.
– Miejscowi mają pozalewane piwnice i ogródki – denerwują się ludzie z ulicy Zamojskiej. – Woda spłynęła, ale nadal śmierdzi z szamb. A przecież to jest centrum miasta! To niepoważne.
Mieszkańcy Szczebrzeszyna interweniowali w miejscowym magistracie. Jeszcze w 2007 r. Stanisław Prokopczyk, dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Szczebrzeszynie zapewniał, że zrobi wszystko, żeby tę sytuację poprawić.
Obiecywał m.in. wstawienie nowych kratek ściekowych na ul. Zamojskiej (tam według niego woda się kumuluje). Planowano także tzw. odmulenie kanalizacji.
– Te inwestycje zostały zrobione i kanalizacja jest drożna – zapewnia dyrektor.
Skąd zatem woda na ulicy?
– Rolnicy wożą słomę i siano i to zatyka kratki ściekowe – tłumaczy dyrektor Prokopczyk. – To się zdarza. Czy tak było tym razem? To niewykluczone. Poza tym gdy opady deszczu są naprawdę duże, kanalizacja deszczowa nie jest w stanie odprowadzić takiej masy wody. To jest żywioł. Jednak woda… przecież z ulic szybko spłynęła.
Czy będą prowadzone inne inwestycje (np. wymiana części rur, lub budowa nowych kanałów), aby takich podtopień w przyszłości uniknąć.
– Na razie niczego takiego nie planujemy – mówi dyrektor. – Kanalizacja przy tej ulicy działa sprawnie.