d W części Turkowic wody opadowe gromadzą się w pasie drogowym, z którego nie mają odpływu i przesiąkają do piwnic. Sąsiedzi zwalają winę jeden na drugiego i coraz bardziej są skłóceni.
Gmina Werbkowice wydała już 6 tys. zł na wypompowywanie wody z rowu naprzeciwko posesji Piotrowskich, ale niewiele to dało. - Ściany domu trzeszczą. Gdzie my będziemy mieszkać, jeśli się zawali? - martwi się Wiesława Piotrowska. - Jak tu 80 lat żyję, zawsze były dwa stawy dworskie i był rów odprowadzający wodę. Szedł on przez drogę i przez działki Kaczoruka i Pilusia do rowów na łące. Woda spływała naturalnie i nie było żadnych problemów - opowiada Jan Lizun.
Potwierdzają to stare mapy geodezyjne. Teraz brakuje 400 m rowu, bo nie wymierzono go na działkach Kaczoruka i Pilusia, a co za tym idzie nie naniesiono na mapy po pomiarach geodezyjnych prowadzonych w latach 70. Dopóki były suche lata, nikomu to nie przeszkadzało. Ostatnio jednak podniósł się poziom wód gruntowych. - To wina złych stosunków wodnych, których uregulowanie należy do starostwa - twierdzi Anna Nowak, inspektor ds. budownictwa drogowego w Urzędzie Gminy Werbkowice. - Chcieliśmy wykonać rów odpływowy przy granicy działki pana Pilusia. On się na to zgodził, ale pan Kaczoruk nie uznaje granicy, dzielącej ich działki i sprawa upadła - mówi Lech Bojko, sekretarz gminy Werbkowice.
Wygląda na to, że w Turkowicach jak najszybciej trzeba powtórzyć pomiary geodezyjne, przywracające właściwe stosunki wodne. - Muszę sprawdzić, kto teraz i na jakiej podstawie może wykonać nowe pomiary geodezyjne - obiecał nam Józef Kuropatwa, starosta hrubieszowski.