Spędził dziesięć lat w zakładzie psychiatrycznym za kradzież roweru, wartego 400 zł. Wyszedł dzięki interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich. Sąd Najwyższy orzekł, że w sprawie Lucjana K. doszło do rażącego naruszenia przepisów.
O zamknięciu mężczyzny w szpitalu zdecydował Sąd Rejonowy w Zamościu. Sędzia nawet nie widział Lucjana K. Również biegły psycholog, którego opinia przesądzała o losach mężczyzny, nie miał jakiegokolwiek kontaktu z pacjentem.
Lucjan K. wpadł w kłopoty w 2008 r. Ukradł wtedy rower górski. Niedługo później sam oddał policjantom wart 400 zł jednoślad. Śledczy postanowili jednak postawić mężczyznę przed sądem. Ponieważ były wątpliwości, co do jego stanu psychicznego, powołano biegłych psychiatrów. Ci ocenili, że Lucjan K. jest chory psychicznie i jednocześnie niepoczytalny. Prokuratura wnioskowała więc o umieszczenie go w zakładzie zamkniętym.
Sąd na posiedzeniu wysłuchał psychiatrów i psychologa, który miał przedstawić prognozę dotyczącą dalszego zachowania oskarżonego. Psycholog wydał opinię o panu Lucjanie nie badając go. Opierał się tylko na aktach. Ocenił, iż nie można wykluczyć, że oskarżony ponownie coś ukradnie. Samego zainteresowanego nie było na sali, chociaż zgodnie z prawem jego obecność była konieczna dla rozstrzygnięcia sprawy. Pomimo tego sąd postanowił zamknąć go w szpitalu.
– Czyn był szkodliwy społecznie w znacznym stopniu. Godził on w podstawowe dobro chronione – cudzą własność – czytamy w uzasadnieniu postanowienia sądu.
Pobyt pana Lucjana w szpitalu był przedłużany przez kolejne lata. Mężczyzna wyszedł na wolność dopiero na początku tego roku. Zamojski sąd - ten sam, który zamknął go w zakładzie, umorzył postępowanie wobec mężczyzny. Uzasadnił to zmianą prawa. Kradzież przedmiotu wartego 400 zł stała się bowiem wykroczeniem. Mężczyzna trafił pod opiekę rodziny.
Wcześniej, w grudniu ubiegłego roku RPO, który wystąpił do Sądu Najwyższego o kasację wyroku wobec Lucjana K. Z końcem lutego 2019 r. sąd uwzględnił ten wniosek. Ocenił przy tym, że mężczyznę umieszczono w zakładzie z rażącym naruszeniem prawa.
Polegało ono na braku kontaktu psychologa z oskarżonym, a także rozstrzygnięciu sprawy pod nieobecność oskarżonego.
Sąd Najwyższy zaznaczył także, że czyn zarzucany panu Lucjanowi przestał być przestępstwem jeszcze w 2013 r. Zamojscy sędziowie nie zwrócili na to uwagi przy kolejnych przedłużeniach pobytu w zakładzie. Sąd Najwyższy stwierdził również, że rażącym naruszeniem prawa było uznanie kradzieży roweru za czyn o znacznej szkodliwości społecznej. Mężczyzna spędził w szpitalu dwa razy dłuższy okres niż maksymalna kara za kradzież. Teraz będzie mógł walczyć o odszkodowanie.