Stowarzyszenie ma ambitne plany. Chce powstrzymać migrację młodych, pomagać bezrobotnym w znalezieniu pracy, a bezdomnym w wyjściu z bezdomności.
co już zostało zarchiwizowane.
Zamojski radny Michał Malec (PiS), który jest szefem Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Polski Wschodniej - 4 Eastern Poland, wspólnie z kolegami pracuje właśnie nad projektem "Digitalizacja Zasobów Kultury”. Chodzi o zgromadzenie w formie cyfrowej wszystkich z ponad 2 mln obrazów, starodruków, rzeźb i zabytków architektonicznych, które znajdują się w naszym województwie. Aby zadanie wykonać, stowarzyszenie chce zatrudnić 60 osób, każdej na 5 najbliższych lat zagwarantować pobory sięgające ponad 2 tys. zł miesięcznie (w sumie do wydania będzie ponad 8 mln zł), a wcześniej przeszkolić. Na dokładkę archiwiści mają dostać do dyspozycji samochody, aparaty cyfrowe, przenośne komputery i serwery (a na to potrzeba kilku kolejnych milionów). Będą pieczołowicie gromadzić m.in. to, co już jest zgromadzone. Za pomocą najnowocześniejszych skanerów laserowych stworzą też m.in. trójwymiarowe makiety Rynku Wielkiego w Zamościu oraz obiektów twierdzy.
Po co? - Już teraz obserwujemy, że dużej części dzieł nie uda się uratować, więc digitalizacja będzie jedyną możliwością zachowania ich dla potomnych - wyjaśnia Michał Malec. - Zgromadzone w ramach projektu zasoby zostaną bezpłatnie udostępnione w Internecie i staną się świetną pomocą dla studentów i naukowców.
Powodzenie przedsięwzięcia zależy jednak od środków finansowych, a tych, na razie, nie ma. Radny chce, by realizację projektu, który ma być gotowy do końca roku, współfinansowała Unia Europejska. Ta jednak wymaga wkładu własnego. - Będziemy starać się go pozyskać od samorządów i prywatnych sponsorów - uspokaja Malec i twierdzi, że pierwsze zdigitalizowane zabytki znajdą się w sieci już w przyszłym roku.
Pomysłowi z zainteresowaniem przygląda się dyrektor Muzeum Zamojskiego, które swoje zbiory w formie cyfrowej zapisuje i udostępnia już od dłuższego czasu. - Nie wykluczam przyłączenia się do tego projektu i udostępnienia naszych zasobów - zapewnia Andrzej Urbański, ale jednocześnie uprzedza o możliwych komplikacjach.
Chodzi o to, że prywatni kolekcjonerzy, z obawy przed kradzieżami, niechętnie dzielą się informacjami na temat swoich zbiorów. Zwłaszcza, gdy te informacje mają być powszechnie dostępne w Internecie. - Do już istniejącego rejestru kolekcji prywatnych, nie zgłoszona została ostatnio ani jedna z terenu b. województwa zamojskiego i to mimo że była możliwość otrzymania pieniędzy na konserwację i restaurację zbiorów - wskazuje Urbański.