Zamojskie gołębie spędzają sen z oczu władzom miasta. Dlatego kamienice Starego Miasta są naszpikowane kolcami,
Wojna zamojskich urzędników z gołębiami trwa od lat. Mimo to, ptaki nadal brudzą chodniki i elewacje odchodami. Dlaczego? Bo m.in. mieszkańcy Zamościa przywabiają je na Starówkę suchymi bułkami i ziarnem rozrzucanym po zaułkach. Radni nie mogą się z tym pogodzić. Wiesław Nowakowski (SLD) zaproponował nawet, aby "karmicieli” ptaków karać mandatami. Pomysł jest nowatorski, ale... trudny do zrealizowania. Bo, jak twierdzi szef straży miejskiej, nie ma przepisu, który zakazuje karmienia gołębi.
To jednak zamojskich radnych nie zraża. Na poniedziałkowej sesji sprawa walki z ptakami znów powróciła. Ze zdwojoną siłą. - Trzeba wypracować sposób na ograniczenie karmienie ptactwa! - przekonywała kolegów i koleżanki radna Zofia Piłat (SLD). - Gołębie to ogromny kłopot. Niektóre media nazwały już radnego Nowakowskiego sokołem zamojskim, ale jego wniosek był zasadny.
Marek Dziura z PiS także nie jest wielbicielem gruchającego ptactwa. Zamiast mandatów wybrał jednak metodę mniej represyjną. - Gdy widzę karmiących gołębie, staram się ich przekonać, że to jest złe - zdradził członkom RM. - Kiedy trafiam na mężczyznę, przynosi to skutek. Gorzej, gdy jest to kobieta. Wtedy, to ... ja muszę się ewakuować.
Na razie radni i władze miasta nie wypracowały skutecznego sposobu walki z ptactwem. Gołębie wypłoszone z jednego miejsca zadomawiają się w innym (ostatnio masowo gnieżdżą się na unikatowym kościele św. Katarzyny). Miłośnicy zwierząt są całym zamieszaniem zaniepokojeni. - Skąd taka zaciekłość? - pyta Krystyna Pomarańska z lubelskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Gołębie są wielu miastach i ludzie się z nimi na ogół przyjaźnią. Tyle, że trzeba po nich sprzątać. U nas kolce je ranią i ptaki cierpią. To przykre. A jeśli gołębi uda się pozbyć zostaną kawki, wrony, psy... Też je wygonimy?