Kilkudziesięciu związkowców z Solidarności, reprezentujących domy pomocy społecznej w regionie, pikietowało we wtorek przed siedzibą Starostwa Powiatowego w Zamościu. Podobnie jak w poniedziałek w Lublinie chcieli dać o sobie znać rządzącym, domagając się lepszego traktowania i wyższych poborów.
Maria Czuba od 31 lat pracuje w DPS w Surhowie niedaleko Krasnegostawu. Jest zatrudniona jako starszy opiekun, zarabia ok. 3 tys. zł. – To mało, zwłaszcza przy dzisiejszej inflacji – skarży się kobieta. Mówi, że praca jest wyjątkowo ciężka, często niewdzięczna, a zarobki zdecydowanie zbyt niskie. – Zabrali nam wszystkie dodatki, żadnych przywilejów nie mamy, a pracować trzeba nawet w święta. Żeby zająć się pensjonariuszami, zostawiamy swoje rodziny – tłumaczy pani Maria.
Podobnie jak inni uważa, że byłoby dobrze, gdyby zarobki pracowników wzrosły o 1000 złotych netto. Tego domagają się protestujący związkowcy z Solidarności.
Do osób, które pikietowały w Zamościu wyszedł wicestarostwa Witold Marucha. Zapraszał delegację na rozmowy do gabinetu. – Dzisiaj takich rozmów nie będzie, ale liczymi na nie w przyszłości – stwierdziła Małgorzata Guz, przewodnicząca komisji międzyzakładowej NSZZ Solidarność Domów Pomocy Społecznej Województwa Lubelskiego.
Wicestarostwa zdecydował się więc kilka zdań z protestującymi zamienić przed budynkiem. Zapewniał, że zamojskiemu samorządowi bardzo zależy na losie najuboższych i pokrzydzownych. Mówił, że powiat robi wiele dla poprawy losu i pensjonariuszy, i pracowników DPS-ów. Podkreślał, że wszelkie działania są podejmowane „na miarę możliwości finansowych”.