Zamiast okien kolorowe reklamy, plakaty i różnej maści informacje. Tak wyglądają autobusy Miejskiego Zakładu Komunikacji. Podróżni skarżą się na ograniczoną widoczność, jeden z radnych twierdzi, że są nawet dla pasażerów zagrożeniem.
O reklamach na zamojskich autobusach już pisaliśmy. O ich ograniczenie apelował swego czasu Stefan Kowalik, przewodniczący osiedla Orzeszkowej i Reymonta w Zamościu.
– Podróżni po prostu nie wiedzą na jakim przystanku wysiadać – tłumaczył radnym na jednej z sesji. – Przez zaklejone szyby po prostu nic nie widać. Zwłaszcza osoby starsze mają ogromne trudności. Wiele z nich przecież niedowidzi lub niedosłyszy. Są zdezorientowani. I skarżą się na zebraniach osiedlowych. Trzeba to zmienić.
– To jest naprawdę okropne – przyznaje 70-letnia mieszkanka Zamościa, dojeżdżająca autobusem MZK do córki na Nowe Miasto. – Przez jakąś szparkę muszę zaglądać, co jest za oknem. Raz pojadę za daleko, innym razem przystanek wcześniej…
Według Kowalika w autobusach powinny zostać zamontowane tablice, które wyświetlają nazwy ulic i przystanków. Kierowcy mogą też informować o tym przez mikrofon lub, w ostateczności, wyjść i powiedzieć pasażerom, gdzie się znajdują. Oczywiście nie w czasie jazdy.
– Reklamy są nie tylko uciążliwe dla podróżnych, ale też niebezpieczne – tłumaczył w poniedziałek radny Zieliński. – Ograniczają widoczność nawet… kierowcom MZK. To trzeba zmienić. Warto w autobusach zostawić chociaż dwa nie zaklejone okna. W razie wypadku pasażerowie będą mogli je stłuc i się jakoś wydostać.
Krzysztof Litwin, prezes MZK zapewnia, że reklamy to konieczność.
– Za oklejenie autobusu zarabiamy miesięcznie ok. 700 zł – tłumaczy. – Takie reklamy są bardzo nośne, dlatego chętnych brakuje. Dzięki temu możemy uzupełniać nasz tabor i nie musimy np. podnosić cen biletów. Coś za coś.
Czy są niebezpieczne? – Ograniczają widoczność podczas deszczu – przyznaje Litwin. – Wtedy krople zamazują widoczność. W sumie nikomu nie zagrażają. Bo zrobione są z folii… W razie zagrożenia łatwo ją przerwać, a okno wybić.