Minął termin dostawy dziesięciu trolejbusów zamówionych przez miasto w lubelskim Ursusie. Czas minął, ale pojazdów nie widać. Ursus, który ma problemy finansowe, ale niedawno znalazł inwestora, proponuje dostarczenie wozów w połowie przyszłorocznej wiosny. Samorząd gotów jest rozwiązać kontrakt
O kontrakt na dostawę 10 klimatyzowanych trolejbusów starało się dwóch producentów: lubelski Ursus i wielkopolski Solaris. Firma z Lublina wygrała przetarg, bo była tańsza (za swoje pojazdy oczekiwała 21,8 mln zapłaty, podczas gdy jej konkurent chciał o ponad 1,6 mln zł więcej) i dostała wyższe oceny za warunki gwarancji, rozwiązania techniczne oraz komfort oferowanych trolejbusów.
Umowa na dostawę fabrycznie nowych pojazdów została zawarta latem zeszłego roku. Wynika z niej, że wszystkie trolejbusy powinny zostać dostarczone w jednej partii, nie później niż do 2 września 2019 r. Data była zresztą określona już wcześniej, musiał się z nią liczyć każdy dostawca, który przystępował do przetargu.
– Ostateczny termin dostawy dziesięciu trolejbusów już upłynął – potwierdza Justyna Góźdź z Zarządu Transportu Miejskiego. Informuje, że trwa wymiana pism z producentem, który nie wywiązał się ze zlecenia. – Firma Ursus w odpowiedzi na ostateczne wezwanie do dostawy poinformowała, że termin zawarty w umowie nie jest możliwy do realizacji i wskazała możliwość wykonania kontraktu w terminie późniejszym tj. do 30 kwietnia 2020 r.
Na taką zmianę nie zgadzają się urzędnicy ZTM. – Termin wskazany przez wykonawcę jest niezgodny ze specyfikacją istotnych warunków zamówienia oraz warunkami umowy, tym samym jest niemożliwy do zaakceptowania. Tym bardziej, że zamówienie jest współfinansowane ze środków unijnych – wyjaśnia Góźdź. – Wobec tego wykonawca zostanie pisemnie poinformowany, że w związku z brakiem dostawy pojazdów w terminie 30 dni kalendarzowych liczonych od ostatecznego terminu, zostaną uruchomione sankcje prawne przewidziane w umowie.
Kontrakt pomiędzy miastem a Ursusem mówi, że miastu „przysługuje prawo” rozwiązania lub odstąpienia od umowy, jeżeli opóźnienie w dostawie trolejbusów przekroczy 30 dni. Dodajmy, że ZTM ma jedynie taką możliwość, ale musi z niej korzystać. Co zrobią urzędnicy? – Podejmiemy stosowne kroki przewidziane w umowie – zapowiada Góźdź. – Najprawdopodobniej skorzystamy z możliwości rozwiązania kontraktu.
Gdyby doszło do rozwiązania kontraktu z winy Ursusa, firma byłaby zobowiązana zapłacić miastu karę umowną w wysokości 10 proc. wynagrodzenia brutto. To oznacza, że kara wyniosłaby niemal 2,2 mln zł. Już teraz ZTM może naliczać Ursusowi sankcje za opóźnienie dostawy. – Blisko 11 tys. dziennie – precyzuje Góźdź.
Miejscy urzędnicy zapewniają, że ewentualne unieważnienie zamówienia i ogłoszenie nowego przetargu nie będzie się wiązało z ryzykiem utraty unijnej dotacji przyznanej na taki zakup, bo na wydanie funduszy jest jeszcze sporo czasu. – Termin rozliczenia unijnego projektu upływa w 2022 r. – podkreśla Zarząd Transportu Miejskiego.
Ursus od dłuższego czasu borykał się z kłopotami finansowymi, miał też problem z terminową dostawą autobusów zamawianych przez różne miasta. Katowice wręcz zerwały z nim umowę na pięć elektrobusów, a sam Ursus zrezygnował z umowy na dwa autobusy elektryczne dla małopolskiego Miechowa. Kilka dni temu firma znalazła amerykańskiego inwestora gotowego wyłożyć 100 mln zł na ratowanie spółki.