Tego lata w Zalewie Zemborzyckim mieliśmy śnięte ryby, a także setki martwych małży. Mimo szumnych zapowiedzi, które słyszymy od 2018 roku, jak dotąd jakichkolwiek efektów prac Wód Polskich w sprawie tego zbiornika nie widać. Nowy harmonogram przewiduje, że odmulanie zalewu rozpocznie się jesienią przyszłego roku i potrwa cztery lata
O konieczności rewitalizacji wybudowanego w 1974 roku zalewu mówi się od lat. Wody Polskie, instytucja powołana przez PiS po przejęciu władzy, jego oczyszczenie zapowiedziały jeszcze w 2018 roku, tuż po przejęciu zarządu nad akwenem od miasta Lublin. Z ust byłego już prezesa spółki Przemysława Dacy (został odwołany dwa tygodnie temu w związku z katastrofą ekologiczną na Odrze) padały deklaracje, że prace mogłyby ruszyć na początku 2022 roku. Wciąż się jednak nie rozpoczęły, a Wody Polskie są w trakcie zbierania dokumentacji i uzyskiwania niezbędnych pozwoleń.
Jednak w przyszłym roku
Konkretne daty padły w odpowiedzi, jakiej państwowa spółka udzieliła na interpelację złożoną przez lubelską posłankę Polski 2050 Joannę Muchę. Z pisma wynika że najszybciej, bo w połowie przyszłego roku, miałaby ruszyć przebudowa zapory czołowej i odbudowa przepompowni, a także budowa centrum edukacyjno-operacyjnego Wód Polskich. Czas realizacji każdego z tych trzech zadań przewidziano na dwa lata. Najważniejsza część przedsięwzięcia, czyli prace przy pogłębianiu dna, według przedstawionego harmonogramu, rozpoczną się w trzecim kwartale 2023 roku i potrwają cztery lata. Dopiero po ich zakończeniu zacznie się budowa tzw. zbiornika wstępnego w rejonie ul. Cienistej, którego zadaniem będzie zbieranie spływających Bystrzycą zanieczyszczeń i osadów. Ma on być gotowy w drugim kwartale 2029 roku.
Nie wiadomo, ile będzie kosztować cała inwestycja. Wciąż nie znamy także sposobu, w jaki zostanie oczyszczone dno zalewu i czy będzie się to wiązało ze spuszczeniem całej wody z akwenu. Pod uwagę brane są dwa warianty. We wniosku do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o wydanie decyzji środowiskowej Wody Polskie proponują rozwiązanie polegające na odmuleniu zbiornika za pomocą specjalnych refulerów, co nie równałoby się z koniecznością jego osuszania. Jak czytamy w raporcie, oznacza to stosunkowo niewielkie negatywne oddziaływanie na środowisko i niższe koszty. Według szacunków prowadzone w ten sposób prace potrwałyby trzy lata. W przypadku opcji ze spuszczaniem wody, czas realizacji inwestycji byłby nawet cztery razy dłuższy. Autorzy koncepcji zaznaczają przy tym, że wybranie drugiego wariantu byłoby bardziej efektywne i lepiej wpłynęłoby na funkcjonowanie zbiornika w przyszłości. Ze względów ekonomicznych, ekologicznych i społecznych sugerują jednak pierwsze wyjście.
Która metoda zostanie wybrana? – To zależy od decyzji RDOŚ – odpowiada Jarosław Kowalczyk, rzecznik lubelskiego oddziału Wód Polskich. I dodaje, że instytucja czeka na ostateczne stanowisko w sprawie raportu środowiskowego. – Nie możemy uruchomić dalszych procedur, póki nie dostaniemy decyzji z RDOŚ – tłumaczy Jarosław Kowalczyk.
Po 20 latach będzie to samo
To, jak bardzo potrzebne jest pogłębienie i oczyszczenie dna zbiornika, pokazują ostatnie tygodnie, gdy każdego dnia z brzegów zalewu zbierane są martwe małże. Do tej pory zebrano ponad 2,5 tony, a każdego dnia woda wyrzuca kolejne
– Warunki mamy, jakie mamy. I zakwit sinic, i wysokie temperatury (woda ma 26 stopni Celsjusza – red.) i zanieczyszczenie. Bo zalew jest zanieczyszczony. Jak każdy zbiornik co jakiś czas wymaga czyszczenia. A ten w przyszłym roku będzie miał już 50 lat – mówi Grzegorz Uliński, kierownik Wydziału Inspekcji Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Zdaniem dr. hab. Pawła Buczyńskiego z Katedry Zoologii i Ochrony Przyrody UMCS, oczyszczanie zalewu, niezależnie od wybranej metody, tylko doraźnie rozwiąże problem. – Nie ma szans, by tego rodzaju zbiornik miał dobrą jakość wody. Głównym problemem jest woda spływająca Bystrzycą, zawierająca duże ilości lessu, przez co glony mają cały czas dobre warunki do zakwitu. Podejrzewam, że takie zabiegi trzeba by powtarzać co jakiś czas, bo po 15-20 latach zalew znowu będzie przeżyźniony – mówi Buczyński. Dodaje jednak, że dobrym rozwiązaniem jest budowa zbiornika wstępnego. – Tam rzeka będzie wytracać prędkość i zostawiać część niesionych osadów. Taki mały zbiornik byłoby łatwiej bagrować, nawet raz na kilka lat, bez poniewierania całego ekosystemu zalewu.