Zasieki z drutu kolczastego rozciągnięte przez wojsko nad Bugiem są już częściowo pod wodą. Naukowcy zwracają uwagę, że to "śmiertelna pułapka dla zwierząt" i już raz apelowali do Ministerstwa Obrony Narodowej o ich usunięcie. Resort z kolei odpowiada, że przy drutach jest "siatka leśna, która ma chronić zwierzęta przed okaleczeniem".
– Zasieki w niektórych miejscach są już do połowy w wodzie – relacjonuje nam mieszkaniec nadbużańskiej miejscowości, który ze swojego podwórka widzi brzeg Bugu.
Wojsko rozpoczęło montowanie koncertiny w grudniu. Miała odstraszać migrantów przed nielegalnym przekroczeniem granicy. Ale naukowcy zwracają uwagę, że żyletkowy drut kolczasty stanowi zagrożenie dla zwierząt. – Odcinamy zwierzęta lądowe od wodopoju, zagrażamy bezpieczeństwu ryb w rzece. Jak wiadomo Bug ma bardzo zmienne poziomy. Te zasieki będą wkrótce pod wodą – już w grudniu sugerował nam profesor Wiktor Kotowski z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. To specjalista w zakresie ekologii roślin i ochrony przyrody.
Eksperci z Centrum Ochrony Mokradeł skierowali nawet apel w tej sprawie do MON. "Brzeg rzeki to niezwykle bogate środowisko życia. Dostęp do niego, jako do wodopoju i miejsca żerowania, jest warunkiem funkcjonowania na terenach nadrzecznych, większości dużych i średnich ssaków, dla których zasieki staną się śmiertelną pułapką, na przykład jeleni, łosi, saren, bobrów, wydr, wilków lisów" – piszą naukowcy, wśród nich m.in. profesor Kotowski. Jego zdaniem, zasieki trudno będzie też usunąć, gdy znajdą się pod wodą.
Ministerstwo Obrony Narodowej przypomina, że zapora "nie jest rozstawiana na całym odcinku granicznym rzeki, a tylko w miejscach występowania spłyceń, gdzie relatywnie łatwo można przekraczać granicę wpław". Jednak z komunikatów Straży Granicznej wynika, że bardzo niewiele jest prób nielegalnego przekroczenia polsko–białoruskiej granicy właśnie na Bugu.
– Równolegle do koncertiny powstaje siatka leśna, która chroni zwierzęta przed okaleczeniem – słyszymy w wydziale prasowym resortu. Poza tym, zasieki mają być "tymczasowe". – Nie są przymocowane na stałe do podłoża i w przypadku zaistnienia okoliczności o charakterze naturalnym, na przykład wiosennego wezbrania rzeki, strona wojskowa, w zależności od potrzeb, dokona ich przesunięcia lub demontażu – przekonuje nas MON.
Okazuje się, że Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Lublinie nie występowała o likwidację tej zapory. – Nie mieliśmy żadnych zgłoszeń informujących o okaleczaniu lub śmierci zwierząt. W celu monitorowania potencjalnych zagrożeń dla przyrody wynikających z rozłożenia zasieków jesteśmy w stałym kontakcie z odpowiednimi służbami – zapewnia Paweł Duklewski, rzecznik RDOŚ w Lublinie. Przypomina też, że powstanie zasieków uregulowane jest ustawą z 29 października 2021 roku "o budowie zabezpieczenia granicy państwowej. – A to wyłącza zaporę spod innych przepisów, w tym dotyczących ochrony środowiska – zwraca uwagę rzecznik.
Przypomnijmy, że niedawno w województwie podlaskim ruszyła budowa muru o długości 186 km, który przetnie m.in. Puszczę Białowieską. Międzynarodowa grupa naukowców zaapelowała do Komisji Europejskiej o wstrzymanie budowy tej ponad 5–metrowej zapory do czasu przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko.