- Prawo jest równe wobec wszystkich i nie ma tu wyjątków. To dotyczy zarówno ministra, jak i wiceministra sprawiedliwości - tak Zbigniew Ziobro komentuje niedawną konferencję prasową w zamojskim Ratuszu, podczas której udzielił poparcia swojemu zastępcy w wyborach parlamentarnych. Szef resortu sprawiedliwości może zostać ukarany grzywną za nielegalną agitację wyborczą.
O sprawie pisaliśmy na początku września. Ziobro przyjechał wtedy do Zamościa, by poinformować o planach utworzenia w tym mieście sądowego centrum informatycznego. Ale spotkanie zaczął od pochwał pod adresem swojego zastępcy, Marcina Romanowskiego, który ubiega się o mandat posła w okręgu chełmsko-zamojsko-bialskim. Za plecami obu polityków stali młodzi ludzie ubrani w koszulki z logo Prawa i Sprawiedliwości i nazwiskiem Romanowskiego, a w rękach trzymali plansze z cyfrą 7, która oznacza miejsce wiceministra na liście. Konferencja odbyła się w sali Consultatus zamojskiego Ratusza. I tu pojawił się problem, bo przepisy wyborcze zabraniają prowadzenia agitacji na terenie urzędów administracji, m.in. samorządu terytorialnego. W związku z tym dwaj radni z Zamościa powiadomili o sprawie prokuraturę. Z kolei komisarz wyborczy w Zamościu na wniosek Fundacji Wolności złożył na policję zawiadomienie o możliwości popełnienia wykroczenia.
- W czasie kampanii wyborczej odbywam dziesiątki spotkań w różnych salach. Do moich zadań jako ministra sprawiedliwości nie należy badanie statusu każdej z nich, to robią organizatorzy – tłumaczył w czwartek w Lublinie Zbigniew Ziobro. - Kiedy po fakcie spytałem o tę sytuację, organizatorzy zapewnili mnie, że sala była wynajęta i że dysponują opiniami prawnymi, które ich zdaniem wskazują, ze nie doszło do wykroczenia. Sprawy nie rozstrzygam, bo nie chcę być posądzony o wywieranie wpływu na decyzje właściwych organów, ale powtarzam, że wszyscy są równi wobec prawa.
Szef współpracującej z PiS Solidarnej Polski w czwartek pojawił się w Lublinie, by wesprzeć kolejnego ze swoich współpracowników. Chodzi o Jana Kanthaka, rzecznika i szefa gabinetu politycznego ministra sprawiedliwości, a także miejskiego radnego z Gdańska, który o poselski mandat ubiega się startując z ostatniego miejsca na lubelskiej liście PiS. Tym razem obyło się bez kontrowersji, bo spotkanie zostało zorganizowane w jednym z hoteli.
- Jest powiedziane, że ostatni będą pierwszymi, ale nie każdy ostatni może być pierwszy. Zadatki, aby być pierwszym są związane z kompetencją, energią, pracą, też talentem. I wszystkie te cechy i właściwości charakteryzują pana Jana Kanthaka, który jako prawnik od wielu lat wspiera mnie w działaniach zmierzających do naprawy szeroko rozumianego polskiego wymiaru sprawiedliwości – zachwalał swojego podwładnego Ziobro.